Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim…

with Brak komentarzy
Czas czytania: 3 minut

Przez 364 dni w roku rzadko odwiedzamy cmentarz, miejsce na którym spoczywają najbliższe nam osoby. Te, które kochaliśmy, a których nie ma już z nami. Za to Pierwszego Listopada tłumnie zaznaczamy swoją obecność na cmentarzu, chociaż niektórzy z nas nie pamiętają o tym częściej niż raz w roku.

Żyjemy w czasach, kiedy rodzinne spotkania odchodzą w niepamięć. Może za wyjątkiem tych świątecznych. W rodzinnym kalendarium Wszystkich Świętych zajmuje wyjątkową pozycję. Jest to niekiedy jedyna okazja, by zobaczyć bliższą i dalszą rodzinę, spotkać dawno niewidzianych przyjaciół i starych znajomych. Dowiedzieć się co u nich słychać i jak im się powodzi.

Pierwsze niespodzianki czekają na nas już przed wejściem na cmentarz. W powietrzu unosi się zapach grillowanej kiełbasy, pączków, prażonych orzeszków i cukrowej waty. Kolorytu dodają balony z księżniczkami i innymi bohaterami kreskówek.

W tym dniu odnoszę wrażenie, że chociaż dookoła mnie jest tak wielu ludzi, tylko niektórzy z nich zachowują się normalnie, w ciszy i skupieniu modląc się nad grobem. Bo część z nich śmieje się, pytluje jak przekupki na rynku, głośno rozmawia przez telefon, przy czym rozmowę poprzedza wesolutka melodyjka. Zjawiają się na cmentarzu nie tylko dla pamięci swoich bliskich, ale także i po to, żeby pokazać innym, że przybyli w wielkim stylu, zostawili najbardziej okazały znicz i najdroższą wiązankę.

Trzeba przecież pokazać się z jak najlepszej strony. Musi być widać, że dobrze im się powodzi, a w tym z pewnością pomoże odpowiednia oprawa, czyli drogie, markowe ubrania, bo jak mówi stare przysłowie „jak cię widzą, tak cię piszą”. Ludzie oceniają nas po wyglądzie zewnętrznym, a w tym miejscu wyglądać po prostu trzeba. Dlatego Pierwszego Listopada oprócz kwiatów i zniczy triumfy święci branża odzieżowa, obuwnicza, kosmetyczna i fryzjerska.

Handlowcy już dawno zauważyli skłonność klientów do kupowania nowych rzeczy przed dniem Wszystkich Świętych. Co roku o tej porze jest szał zakupów. Dla niektórych pań nieważne jest, że szpilki nie są najwygodniejszym obuwiem na cmentarzu, a w krótkim futerku jest zimno. Panie są w stanie zdobyć się na największe poświęcenie, żeby tylko kuzynce „szczęka opadła z zazdrości”. Chęć podążania za modą powoduje, że jej reguły zaczynają obowiązywać nawet na cmentarzach. I powyższy zarzut nie dotyczy już tylko pań, ale i panów.

Dzień Wszystkich Świętych to okazja do towarzyskich spotkań z rodziną, dawno niewidzianymi przyjaciółmi i znajomymi. Uściski, całusy, pytania, odpowiedzi, opowieści i plotki. Można dowiedzieć się, jak się komu powodzi, kto stracił pracę, kto kupił nowe auto, kto kogo z kim zdradził, komu urodziło się dziecko, u kogo należy w tym roku bywać, a kto „wypadł” z towarzystwa.

Trzeba stać, robić dobrą minę do złej gry, chociaż nogi bolą. Czekać na procesję i poświęcenie rodzinnego grobu. Ale przedtem grób trzeba ustroić jak na konkurs na najpiękniejszą dekorację. Przecież trzeba się pokazać.
Starsi cierpliwie plotkują, młodsi – trochę zmęczeni po halloweenowych imprezach wpadną na chwilę, postawią i zapalą znicz, a w ich głowach kłębią się myśli, co mogliby w tym czasie robić, gdyby nie ten cmentarz. Usiąść na kanapie pod kocem, napić się piwa, obejrzeć serial. Odpocząć.

Dzieci przechadzają się między grobami z lizakami w buzi, balonami w ręku. Taki listopadowy festyn. Plotki, przekąski i pokaz mody.

Czy naprawdę nie możemy się bez tego obejść? Przecież 1 Listopada to dzień zadumy i refleksji, jedyny taki dzień w roku. Dzień, w którym można oddać hołd tym, których już nie ma pośród nas. Dzień pamięci i modlitwy za naszych bliskich.

Przystańmy na chwilę, zastanówmy się nad przemijaniem życia, przywołajmy wspomnienia. Nie spieszmy się. Pamiętajmy, że znicz zapalony na grobie jest symbolem wiary w życie wieczne.

Pamiętajmy o bliskich, którzy już od nas odeszli, przez cały rok, nie tylko w ten jeden dzień. Oni na to zasługują. Każdy z nas, będąc już po tej drugiej stronie, również chciałby, by pamiętano i wspominano go troszkę częściej niż jeden raz w roku.

Jak często moi bliscy będą odwiedzać mnie na cmentarzu, kiedy mój czas dobiegnie końca? Nie wiem, ale nie chciałabym, aby robili to tylko dlatego, że raz w roku jest takie święto. Chciałabym, aby przychodzili do mnie dla mnie i dla siebie. Nie na pokaz, ale z potrzeby serca. Żeby znaleźli w tej całej życiowej bieganinie chwilę na odwiedzenie mnie.

Zapalmy znicze na grobie, którego nikt nie odwiedza. Może kiedyś i na naszym ktoś kiedyś zapali. Bo pamięć o zmarłych trwa tak długo, jak długo istnieją ich groby… i ktoś je odwiedza.

Anna Janicka

Facebook