Samotność wśród ludzi

with Brak komentarzy
Czas czytania: 3 minut

Żyjemy coraz szybciej, śpieszymy się coraz bardziej. Na wszystko brakuje nam czasu. Kiedy się zatrzymujemy i przychodzi czas refleksji, z przerażeniem odkrywamy, że nie mamy do kogo zadzwonić, z kim się umówić. Że najbliższa nam osoba nagle stała się obca, że do naszego związku wkradła się samotność, choroba mogąca być źródłem długotrwałego cierpienia.

Samotność zaczyna się wtedy, kiedy sami oddalamy się od ludzi, albo to oni od nas odchodzą. Niektórzy wybierają samotność świadomie. Czy jest im z tym dobrze? Samotność jest czasami potrzebna ale pod warunkiem, że nie trwa zbyt długo.

Samotność to subiektywne odczucie wynikające z braku satysfakcjonujących relacji z innymi ludźmi. Towarzyszą jej takie uczucia, jak: nieufność wobec innych, poczucie winy, wstyd, lęk, poczucie niedopasowania społecznego, co wzmaga podatność na zaburzenia psychiczne.

Naukowcy wyróżniają samotność przejściową, chroniczną, samotność z wyboru, konieczności lub za karę. Jest też samotność chwilowa – stany osamotnienia pośród wielu ludzi, kiedy człowiek czuje się samotny. Można mieć rodzinę, przyjaciół i odczuwać brak jednego najbliższego człowieka.

Samotność nie dotyczy tylko osób starszych, nieśmiałych, zakompleksionych, odtrąconych, porzuconych, owdowiałych, ale także ludzi młodych, którzy wiodą z pozoru beztroskie jeszcze życie.

Samotność na co dzień

Coraz więcej jest wśród nas ludzi samotnych. Ludzi budzących się w środku nocy i czujących wszechogarniającą pustkę. Próbują jakoś przetrwać do rana, ale sen nie przychodzi. Telefon milczy, telewizor też – w końcu samotne oglądanie po raz kolejny tego samego filmu nie cieszy.

Rano szybki prysznic i śniadanie. Na stoliku stoi jedna samotna filiżanka, więc i śniadanie specjalnie nie smakuje. Potem praca, zakupy i powrót do samotni w której nikt nie czeka. W przedpokoju nie ma drugiej pary kapci, w łazience drugiej szczoteczki do zębów, nie słychać kroków drugiego człowieka.

Samotność przez duże S

Ludzie samotni mają samotność wypisaną na twarzy. Ta samotność tak bardzo w nich wrosła, że aż boli. A nie z każdym bólem człowiek potrafi sobie poradzić. Samotny człowiek zamyka się w swojej samotności jak w kokonie. Nie mając w nikim oparcia cierpi i z tym cierpieniem jest sam. Ale to nie samotność boli. Boli brak drugiego człowieka.

Różne są definicje samotności, ale chyba najprościej jest powiedzieć, że człowiek samotny, to człowiek opuszczony przez innych. Na własne życzenie albo z powodu wcześniejszych przeżyć i podjętych decyzji. W dzisiejszych czasach, w których ważniejsze jest aby „mieć” niż „być”, samotnych ludzi jest wielu. Czują się samotni w tłumie, w domu, w pracy, wśród przyjaciół a nawet rodziny.

Powodem takiego stanu rzeczy jest tkwiąca w nich jak zadra obawa lub lęk przed odrzuceniem, wyśmianiem, niezrozumieniem, niezaakceptowaniem przy próbie wyjścia z tego błędnego koła i nawiązania bliższej relacji z drugim człowiekiem.

Często samotni są ludzie, którzy są po prostu inni. W towarzystwie nie bawią ich dowcipy wywołujące u reszty eksplozje śmiechu, przytłaczają ich rozmowy o wszystkim i o niczym, denerwuje uciekający przez palce czas, a w dobieraniu znajomych i przyjaciół są bardzo ostrożni. Od ludzi wymagają więcej i dlatego nie są akceptowani.

Kilkunastoletnie badania, prowadzone przez amerykańskiego neurobiologa Johna Cacioppo, wykazały, że osoby samotne żyją w poczuciu niepokoju i zagrożenia, źle śpią, ciśnienie krwi mają wyższe od średniej i – bardziej niż ci niesamotni – narażone są na choroby serca. Cacioppo twierdzi, że im człowiek jest młodszy, tym doskwierająca mu samotność czyni większe spustoszenie w jego psychice, co w konsekwencji odbija się nie tylko na jego kondycji psychicznej, ale i na zdrowiu fizycznym.

Jeżeli samotność pokona człowieka, to oprócz wszechogarniającego go smutku będzie jeszcze musiał się zmierzyć z codziennym poczuciem winy, z chronicznym brakiem zaufania do drugiego człowieka, z lękami, napięciami i niską samooceną.

Samotność może być przyczyną zaniżonego poczucia własnej wartości, strachu, niepewności, niezdolności do swobodnego i spontanicznego porozumiewania się. Jeżeli ktoś znajduje się w takim stanie, to tylko jeden malutki kroczek dzieli go od samotności chronicznej, która może trwać kilka, kilkanaście lat, albo i przez całe życie. Wtedy zawodzą mechanizmy obronne i ludzie oddalają się od rzeczywistości. Wpadają w nierzeczywisty świat pełen złudzeń i fantazji. Żyją wyobrażeniami, które biorą górę nad realiami codziennego życia. Wpadają w depresję.

Czy człowiek samotny może być szczęśliwy?

Samotność jest dobra na chwilę, kiedy człowiek chce odpocząć od nadmiaru wrażeń, zbytniej obecności innych ludzi, od hałasu, gwaru. Kiedy chce sobie coś przemyśleć, przewartościować, wyciszyć się, uspokoić i nabrać do pewnych rzeczy dystansu. To naturalny odruch, bo każdy człowiek potrzebuje trochę intymności. Jednak często ta ucieczka przed ludźmi może przerodzić się w ucieczkę w samotność. A samotność na dłużej nie jest dobra i potrafi bardzo zmienić człowieka, jego wrażliwość, system wartości, nawet charakter.

W życiu zdarzają się różne sytuacje. Czasami ludzie zrywają łączące ich więzi i wina nie zawsze leży pośrodku. Nikt z nas nie jest nieomylny, doskonały. Każdy popełnia błędy, ale zasługuje na kolejną szansę. Naukowcy twierdzą, że jeżeli człowiek poczuje ból samotności, to najlepszym lekarstwem na tę dolegliwość jest więź z drugim człowiekiem.

Samotność to choroba, która w ludzkim organizmie może spowodować ogromne spustoszenie i doprowadzić do znacznego skrócenia życia człowieka. Lekarze z amerykańskiego Brigham Young University dowiedli, że ci niesamotni mają aż o połowę większe szanse na dłuższe życie, niż ci cierpiący na samotność. Naukowcy są również zdania, że samotność powinna zostać uznana za chorobę cywilizacyjną XXI wieku, tak jak alkoholizm, narkomania i depresja.

Jeśli ktoś decyduje się na samotność, musi pamiętać, że na własne życzenie pozbawia się wsparcia bliskiej osoby w trudnych chwilach. To zależy tylko i wyłącznie od niego, czy może czuć się człowiekiem szczęśliwym.

Hanna Korcz

Facebook