Skąd Wspólnota Niemieckojęzyczna wzięła się w Belgii?

with Brak komentarzy
Czas czytania: 4 minut

Belgia to mieszanka narodowa i językowa. Niderlandzkojęzyczna Flandria, francuskojęzyczna Bruksela i Walonia oraz wszechobecny język angielski. Ale w Belgii jest jeszcze region niemiecki, leżący przy granicy z Niemcami. Posiada własny rząd i parlament, reguluje sprawy edukacji, kultury, turystyki i ochrony środowiska. Jak to się stało, że kawałek Niemiec znalazł się w Belgii?

Po zakończeniu I wojny światowej, w 1919 roku podpisany został Traktat Wersalski, który na kruchych podstawach ustanowił w Europie nowy porządek polityczny. Winą za rozpętanie wojny obarczono wyłącznie Niemców i to oni mieli ponieść konsekwencje popełnionych zbrodni i strat materialnych, które spowodowali. W myśl postanowień Traktatu Belgia uzyskała pograniczne rejony dotąd należące do Niemiec: EupenSankt-Vith i Malmedy.

Wkrótce rozpoczęły się tajne negocjacje pomiędzy Brukselą a Berlinem, w celu odkupienia przez Niemców tych terenów. Ogromna jak na tamte czasy kwota 200 milionów marek w złocie miała poprawić sytuację ekonomiczną Belgii. Pomysł spalił na panewce z powodu zdecydowanego sprzeciwu Francji.

Po dojściu do władzy Adolfa Hitlera belgijscy Niemcy, zafascynowani nazistowską ideologią, coraz silniej nawoływali do połączenia się z Niemcami. W czasie II wojny światowej, od roku 1940 do 1945, tereny te znów znalazły się w granicach Niemiec. Ich mieszkańcy byli postrzegani przez Nazistów jako rdzenni Niemcy, dlatego ponad 8 tysięcy mężczyzn zostało wcielonych do Wermachtu.

Po zakończeniu wojny terytorium powróciło do Belgii, a nienaruszalność granic potwierdził niemiecko-belgijski traktat z 1956 roku. I tak jest do dzisiaj.

Społeczność niemiecka w Belgii

Niemieckojęzyczna Wspólnota w Belgii (Deutschsprachige Gemeinschaft) leży w prowincji Luik (Liège) przy granicy z Niemcami. To 854 kilometry kwadratowe zamieszkałe przez prawie 80 tysięcy osób w 9 gminach. To miejsce, gdzie Belgia łączy się z Niemcami. Widać niemiecki porządek, niemieckie zabudowania, niemieckie napisy – jednym słowem kawałek Niemiec w Belgii.

Spora grupa tej społeczności na co dzień używa języka niemieckiego. Nikt ich na siłę nie „belgizuje”, ale co jakiś czas pojawiają się z ich strony żądania przyznania tej części Belgii szerszej autonomii, w rezultacie czego stałaby się czwartym regionem kraju.

Tutaj potrzebne jest wyjaśnienie. W powyższym przypadku chodzi o region autonomiczny, nie o językowy. W Belgii są trzy regiony autonomiczne: Flandria, Walonia i Region Stołeczny Bruksela. Te regiony mają własną władzę wykonawczą i legislacyjną, dysponują autonomią w wielu dziedzinach, między innymi w polityce, gospodarce i promocji eksportu. Zaś wspólnoty (flamandzka, francuska i niemieckojęzyczna) mają inne uprawnienia, mniejsze niż regiony autonomiczne.

Społeczność niemiecka już od pewnego czasu głośno postuluje przekształcenie się Belgii w państwo federalne, składające się z czterech jednostek: Flandrii, Walonii, Brukseli i regionu niemieckojęzycznego. Chce być traktowana na równi ze wspólnotą flamandzką, walońską i brukselską. Ma wprawdzie swoje instytucje i ograniczone uprawnienia w dziedzinie kultury i języka, ale chciałaby statusu równego temu, którym cieszą się Flandria, Walonia i Bruksela.

Jednak na razie nic takiej zmiany nie zapowiada.

Swego czasu Nowy Sojusz Flamandzki (N-VA) przedstawił wizję, która wywołała w kraju niemałe poruszenie. Belgia miałaby się stać konfederacją i zostać podzielona na Flandrię i Walonię. Mieszkańcy Brukseli mogliby sami zdecydować, czy uważają się za Flamandów, czy za Walonów, i do której z tych dwóch części Belgii chcieliby przynależeć.

Biorąc pod uwagę, że według tej reformy i tak ograniczone kompetencje niemieckiej społeczności zniknęłyby całkowicie, trudno się dziwić, że pomysł przedstawiony przez N-VA nie przypadł belgijskim Niemcom do gustu.

Burza w szklance wody

W czerwcu tego roku rozpoczęła się medialna batalia o linię kolejową, która niebawem przestanie istnieć. Niemieckie gazety zastanawiały się, czy możliwe jest odzyskanie przez Niemców kawałka utraconej po pierwszej wojnie światowej ziemi, który otrzymała Belgia wraz z 40-kilometrowym odcinkiem kolejowym, przebiegającym po niemieckiej stronie granicy, łączącym dwa belgijskie miasta Eupen i Malmedy.

Kolej nie działa już od kilku lat, szyny są demontowane. W miejscu torów powstaną ścieżki spacerowe i rowerowe, prowadzące do Luksemburga. Ale padło pytanie. Do kogo należy teren pod szynami? Do Niemiec? Czy do Belgii? Na te pytania odpowiedział przedstawiciel belgijskiego MSZ i zapewnił, że żadnego konfliktu z tego powodu pomiędzy dwoma krajami nie będzie. Jest to obszar belgijskiej enklawy na terytorium Niemiec, prawnie uregulowany. A przedstawiciele Wspólnoty Niemieckojęzycznej powiedzieli wprost: „Nie jesteśmy Niemcami, pomimo że należymy do niemieckiej wspólnoty kulturowej. Jesteśmy Belgami”.

Najmniejszy autonomiczny region w Unii Europejskiej

To jest właśnie Wspólnota Niemiecka ze stolicą w Eupen. Niemiecki jest jednym z trzech języków urzędowych w Belgii – co gwarantuje konstytucja. Ale nie jest językiem znaczącym w skali państwa, bo Niemców w Belgii nie jest dużo.

Niemieccy Belgowie czują się obywatelami tego kraju i mają silne poczucie przynależności narodowej. Były minister, prezydent Wspólnoty Karl – Heinz Lambertz powiedział swego czasu: „Mamy w Belgii status i przywileje, niczego nam tu nie brakuje. Możemy mówić po niemiecku, pielęgnować nasze tradycje, nasza kultura jest uznawana. Szanujemy to i dlatego chcemy zrastać się z tym krajem”.

Ale nie zawsze tak było. Po zakończeniu II wojny światowej trudno było Niemcom w Belgii zapracować na szacunek i zaufanie. Belgowie nie lubili Niemców, wojenna trauma była zbyt świeża. Część narodowości niemieckiej wolałaby zostać w Niemczech. Niektórzy nie potrafili odnaleźć się w nowej dla siebie rzeczywistości. Nie wiedzieli, czy chcą przynależeć do Niemiec, czy do Belgii. W przeszłości byli częścią Niemiec i starsze pokolenie długo się z zaistniałą sytuacją nie potrafiło pogodzić.

Ale czas zagoił wszystkie rany i animozje. Młodzi korzystają ze swojej wielokulturowości, często bywają w Niemczech, a mieszkanie w rejonie przygranicznym ma dla nich wiele zalet.

Żyją na styku różnych kultur, mówią po niemiecku, po francusku, po angielsku, czasami po niderlandzku. Utożsamiają się zarówno z kulturą niemiecką, jak i belgijską. Są wielokulturowi i są Belgami.

Czy niemieccy Belgowie chcieliby powtórnego przyłączenia do Niemiec? Z sondażu przeprowadzonego wśród mieszkańców Eupen wynika, że jeśli mieliby się do kogoś przyłączyć, to wybraliby Luksemburg.

Anna Janicka
Źródła:
dw.com/pl., vrt.be, wiadomosci.onet.pl, rp.pl

Facebook