Życie zaczyna się po 40-tce

with Brak komentarzy
Czas czytania: 3 minut

Każdy wiek ma swoje plusy i minusy. Przekroczenie magicznej bariery 40 lat, nie oznacza końca świata.

Im więcej świeczek na urodzinowym torcie, tym częściej zadajemy sobie pytania: Co osiągnęliśmy przez te wszystkie lata? Do jakiego punktu w życiu doszliśmy? Czy jesteśmy zadowoleni z miejsca, w którym aktualnie się znajdujemy?

Przekroczenie „magicznego” wieku ma więcej plusów niż minusów. Jeśli wykorzystamy odpowiednio to, czego dowiedzieliśmy się o sobie i czego nauczyliśmy się w pierwszej połowie życia, następną połowę możemy wykorzystać mądrzej. Tylko od nas zależy, w jaki sposób się zmierzymy z czasem, który został nam dany i co zrobimy, żeby go nie zmarnować.

Po czterdziestce jesteśmy mądrzejsi i bardziej doświadczeni niż w wieku lat dwudziestu i trzydziestu. Znamy lepiej życie, mamy większą wiedzę o międzyludzkich relacjach, dysponujemy wykształceniem i umiejętnościami zawodowymi. Wiemy, kim jesteśmy i co potrafimy. Jednym słowem znamy swoją wartość.

Większość z nas ma już rodzinę, w miarę odchowane dzieci i stabilność finansową. Te najtrudniejsze wybory i decyzje mamy już za sobą. Teraz nadszedł czas, żeby to wykorzystać, wyciągnąć wnioski z popełnionych błędów i cieszyć się życiem. Bo chociaż każdy kolejny dzień może znowu nas niemile zaskoczyć, w tej drugiej połowie życia potrafimy lepiej sobie radzić z wieloma problemami.

Czego nauczyło mnie dotychczasowe 40 lat?

• Akceptuję ludzi takimi, jakimi są. Ich przyzwyczajenia też. Wielu z nich już nie idealizuję.
• Życiowych niepowodzeń, których doświadczyłam, nie zrzucam na trudne dzieciństwo, niezrozumienie rodziców i otoczenia.
• Nie przejmuję się tym, co myślą o mnie inni. I tak nie mam na to wpływu.
• Nie porzucam własnej osobowości, bo komuś się tak podoba.
• Nie zadręczam się swoją przeszłością. To rozdział zamknięty. Liczy się tu i teraz.
• Nie zdobywam już sukcesu za wszelką cenę. Nie warto.
• Doceniam to, co mam. Przede wszystkim męża.
• Dostosowałam swoje życie osobiste do zawodowego (nie odwrotnie).
• Zrozumiałam, że jeśli moje dziecko nie skończy studiów, to świat się nie zawali. Jeśli ma lepszy plan na swoje życie, niech za nim podąża.
• Pokochałam podróże, które otwierają horyzonty. Te umysłowe też.
• Pojęłam (po wielu latach walki sama ze sobą), że okna nie zawsze muszą być umyte, a obiad dwudaniowy. Nie to świadczy o tym, czy jestem dobrą żoną i matką.
• Nauczyłam się oszczędzać czas: i w pracy, i w domu.
• Realizuję marzenia, nawet te, w których realizację jeszcze nie wierzę.
• Kocham sama siebie i już nie jestem samotna.
• Starzeję się z godnością. Zmarszczki mnie nie złamią, dodatkowe kilogramy też.
• Zrozumiałam, że każdy popełnia błędy. Ja też. Dzięki nim wiele się nauczyłam.
• Doceniam swoją intuicję, rzadko mnie zawodzi.
• Zrewidowałam krąg przyjaciół do tych, których warto mieć przy sobie.
• Dotarło do mnie, że nic nie dzieje się bez powodu. „To, co mnie nie zabije, to mnie wzmocni”.
• Nareszcie wiem, że nikomu niczego nie muszę udowadniać.
• Wiek, to nie tylko cyferki.

Jak to jest, być kobietą po 40-tce?
Dobrze, a nawet bardzo dobrze. Jestem ze sobą za pan brat. Z życiem też. Coraz mniej muszę, coraz więcej mogę. To prawie luksus. Nie gonię już za karierą ani za pieniędzmi. Nawet jak gonię, to dlatego, że chcę, a nie muszę. Bazę już mam.

Dzieci są w miarę samodzielne. Odpadło ubieranie, przebieranie, karmienie, kładzenie spać, wożenie do szkoły, na zajęcia pozalekcyjne. Za to mogę z nimi pogadać. Zycie zawodowe też ustawione. Mam więcej czasu dla siebie, dla rodziny i dla swoich pasji.

Mój wygląd to moja sprawa. Jak każda kobieta lubię dobrze wyglądać, ale to jest mój świadomy wybór, a nie grupowa konieczność tak jak wtedy, gdy byłam młodsza. Mam zmarszczki, cellulit i to mi nie przeszkadza, bo lubię siebie taką, jaka jestem. Mąż i dzieci też. Nie mam zamiaru startować w Miss Bikini.

Mam swój bagaż doświadczeń. Jeśli ktoś nie jest dla mnie ważny, nie przejmuję się już jego opiniami. Jestem mądrą kobietą i wiem z kim się spotykać, a kogo unikać. Z kim się zadawać, a z kim nie. Kogo kochać, a kogo szanować. Nauczyłam się słuchać, nie tylko słyszeć. I cieszę się życiem. Bo życie trzeba kochać i je doceniać. Zabrzmi to jak slogan, ale rzeczywiście mamy je tylko jedno.

Wiem, że jeszcze dużo przede mną. Wiele razy myślałam, że nie dam rady, ale kolejny raz się podniosłam i przetrwałam. I następnym razem też się podniosę i przetrwam.

Często żałujemy młodości, która minęła. Bo z młodością kojarzy nam się wolność i beztroska. Ale to złudzenie. Nie pamiętamy już towarzyszącej nam ciągłej presji. Zapomnieliśmy o naciskach, z jakimi musieliśmy się wówczas mierzyć. Nauka, zdobycie zawodu, potem pracy, założenia rodziny, kupienie mieszkania. Obowiązki, stres i brak czasu na życie.

Teraz, z 40-tką na karku, można poszaleć, ale z umiarem. Doceniać siebie, ale i innych. Kochać, ale nie ponad życie.

Malwina Komysz

Facebook