O bólu, pamięci i codziennym trwaniu

Mówi się, że czas leczy rany. Że z każdym dniem może być trochę lżej, trochę jaśniej, trochę mniej pusto. Może to prawda. Ale zanim cokolwiek się rozjaśni, trzeba przejść przez wiele ciemnych poranków. Tych, kiedy wstajesz i przez kilka sekund wszystko jest jeszcze normalne. A potem wraca świadomość. I trudno uwierzyć, że życie nadal się toczy, choć w tobie wszystko krzyczy z bólu.

Śmierć kogoś bliskiego nie przychodzi tylko raz. Powraca codziennie w spojrzeniu na krzesło, które zostało puste, w telefonie, którego już nikt nie odbierze, w zdaniach, których nie masz do kogo dokończyć, a także wtedy, gdy przygotowujesz posiłek i odruchowo sięgasz po dodatkowy talerz, który zaraz odkładasz, bo już nie ma komu go postawić.

Powraca w kubku, który wciąż stoi na swoim miejscu, w koszuli wiszącej w szafie, której nie potrafisz schować, w dzwonku do drzwi o tej samej porze co kiedyś, w pytaniu „co słychać”, które na moment pojawia się w głowie, zanim przypomnisz sobie, że już nie ma komu go zadać, i w imieniu, które wciąż świeci na liście kontaktów, którego nie masz siły usunąć.

Na  początku nie wiadomo, co robić z tą pustką. Jest wszędzie, w  mieszkaniu, w znajomych miejscach, w ulubionej piosence, która nagle brzmi inaczej. Niektórzy wypełniają pustkę rozmowami, inni szukają ciszy. Jedni wracają do pracy, bo tak łatwiej. Inni potrzebują czasu, by w ogóle z niej wyjść. Jedni chcą mówić o osobie, która odeszła. Inni nie są gotowi, by wypowiedzieć jej imię na głos.

Wspomnienia przychodzą nieproszone. Są wyraźne, rozkładają dzień na części. Jedno zdanie, które kiedyś padło. Jeden gest, który teraz już niczego nie oznacza. Jedna fotografia, na którą trudno spojrzeć. I nie wiadomo, czy lepiej ją schować, czy zostawić w widocznym miejscu, bo tak czy inaczej boli.

Z czasem ta pustka nie znika, ale uczysz się z nią żyć. Pojawiają się dni, kiedy da się zrobić zakupy, odpisać na wiadomość, zaparzyć herbatę. Może nawet pojawi się cień uśmiechu. 

Ludzie pytają, czy już lepiej. A Ty nie wiesz, co odpowiedzieć. Bo to nie jest kwestia „lepiej” albo „gorzej”. To nauka życia na nowo, z czymś, co zostaje w środku. Tak, żeby dało się iść dalej, nawet jeśli powoli. Nawet jeśli czasem trzeba się zatrzymać, usiąść i pozwolić sobie nic nie robić. Nie tłumaczyć się. Nie przepraszać za łzy. Nie udawać, że wszystko już wróciło do normy.

Zostajesz tu, choć Ktoś Ważny odszedł. Z pamięcią, z niepełnym zdaniem, z miłością i przyzwyczajeniem, których nic nie zastąpi. Są dni, które mijają szybko i takie, które ciągną się w nieskończoność. Są takie, w których coś się udaje, i takie, które trzeba po prostu przetrwać. Żałoba nie ma jednego kształtu. Zmienia się w zależności od pory roku, dnia, od tego, co się wydarzy, a czasem od jednego słowa rzuconego przypadkiem.

Życie jest kruche. Łatwo je przerwać, trudno odbudować. Ale mimo wszystko ono trwa. Nie daje się zatrzymać, choć czasem bardzo by się chciało. Trzeba w nim zostać. Nawet jeśli nie wiadomo jeszcze, po co. Nawet jeśli wszystko wydaje się zbyt trudne. To jedno życie, które mamy, nie przestaje być ważne. Dla kogoś jesteś całym światem albo jego częścią.

Śmierć jednej osoby nie zabiera wszystkich. Wciąż są ci, którzy cierpią razem z Tobą, choć czasem w milczeniu. I ci, którzy czekają obok, niepewni, co powiedzieć, ale gotowi zostać.

Trzeba żyć dla kogoś. Dla mamy, która milczy, bo nie wie, jak pomóc. Dla męża, który ukrywa własny smutek. Dla żony, która czeka na Twój uśmiech. Dla dziecka, które wciąż potrzebuje Twojego głosu, nawet jeśli jest cichy.

A czasem trzeba żyć tylko dla siebie, żeby nie zniknąć zupełnie. Żeby wstać i zaparzyć herbatę. Bo nawet jeśli nie ma już tej Osoby, Ty nadal jesteś częścią Czyjegoś świata. I warto w nim zostać. 

Anna Janicka