Z archiwum codzienności. 

Przedmioty i miejsca, które jeszcze niedawno były częścią naszego życia, znikają niemal niezauważalnie i dziś istnieją już tylko we wspomnieniach. 

Budki pełne historii

Pierwsza budka telefoniczna została uruchomiona w 1881 roku w Berlinie, na Placu Poczdamskim. Nazywano ją „Fernsprechkiosk”, a skorzystanie z telefonu wymagało specjalnego biletu „Telefonbillet”. W 1889 roku w Stanach Zjednoczonych pojawiła się pierwsza budka, w której opłatę uiszczano monetą. Początkowo płaciło się dopiero po zakończeniu połączenia, a z czasem wprowadzono system wymagający wrzucenia monety przed rozpoczęciem rozmowy.

W kolejnych latach budki telefoniczne zaczęły pojawiać się także w innych krajach. W Wielkiej Brytanii pierwszą ustawiono w Londynie w 1903 roku. Charakterystyczne czerwone kabiny zaprojektowano dopiero w latach dwudziestych XX wieku, a ich intensywny kolor sprawiał, że łatwo było je dostrzec z daleka.

Do Polski budki telefoniczne trafiły w drugiej połowie XX wieku. Początkowo stawiano je w dużych miastach i w miejscach o dużym natężeniu ruchu, a z czasem stały się stałym elementem ulicznego pejzażu. W latach 90. można je było spotkać niemal na każdym rogu, a jeszcze dwadzieścia lat temu działało ich ponad sto tysięcy.

Aby wykonać połączenie, potrzebne były drobne monety, specjalne żetony lub karta telefoniczna. W pierwszych automatach stosowano monety o określonych nominałach, jednak z czasem wprowadzono metalowe żetony wydawane przez pocztę i sprzedawane w kioskach. Były one lżejsze od monet i miały charakterystyczny kształt, dzięki czemu łatwiej było je odróżnić. Dopiero w latach 90. żetony zaczęły być stopniowo zastępowane przez plastikowe karty telefoniczne z magnetycznym paskiem, które umożliwiały wygodniejsze i szybsze wykonywanie połączeń.

Kolejki przy budkach były codziennym widokiem. Rozmowy trwały krótko, bo każda minuta kosztowała, a o prywatności nie mogło być mowy, gdy czekający słyszeli każde słowo i niecierpliwie stukali w szybkę, dając znać, że czas kończyć

Miejsca, które każdy znał

Budki telefoniczne miały stałe i powszechnie znane lokalizacje. W dużych miastach stawiano je przy przystankach, dworcach, urzędach, sklepach i pocztach. W mniejszych miejscowościach i na wsiach telefon publiczny znajdował się zwykle w budynku poczty, sklepie spożywczym albo w niewielkim zadaszeniu z aparatem w środku.

Dla wielu mieszkańców konkretna budka była punktem orientacyjnym, łatwym do zapamiętania i wskazania. Spotkania „przy budce obok szkoły” czy „pod budką przy poczcie” nie wymagały mapy ani dodatkowych wyjaśnień. W małych miejscowościach takie miejsce bywało równie rozpoznawalne jak rynek czy kościół, a w dużych miastach obok budki nierzadko montowano tablicę z mapą lub rozkładem jazdy, co czyniło z niej małe centrum informacji.

Budki odgrywały też ważną rolę w codziennym życiu. Przed erą telefonów komórkowych korzystano z nich w nagłych sytuacjach, na przykład gdy samochód zepsuł się w trasie albo trzeba było wezwać pomoc. Niektóre aparaty umożliwiały darmowe połączenie z numerami alarmowymi, nawet bez monety czy karty. 

Karta, od której zaczynała się rozmowa

Pierwsze karty do automatów telefonicznych wprowadzono we Włoszech w 1976 roku, a wkrótce potem pojawiły się także w kilku innych krajach Europy i na Bliskim Wschodzie. Do Polski trafiły na początku lat dziewięćdziesiątych, zastępując monety i żetony, co miało uprościć korzystanie z telefonów i ograniczyć awarie związane z uszkodzonymi monetami. W 1999 roku Netia jako pierwsza wprowadziła w kraju automaty obsługujące zarówno karty, jak i monety.

Najpopularniejsze były plastikowe karty z magnetycznym paskiem, na którym zapisywano liczbę jednostek. Automat odliczał je w trakcie rozmowy, a w obiegu najczęściej spotykano nominały 15, 30 i 60 jednostek. Później pojawiły się także karty chipowe, trwalsze i nowocześniejsze od magnetycznych. W niektórych krajach używano także kart indukcyjnych, które zamiast paska magnetycznego czy chipa miały zatopiony w plastiku metalowy obwód służący do zapisu jednostek. Funkcjonowały też specjalne karty testowe, przeznaczone wyłącznie dla serwisantów do sprawdzania poprawności działania automatów. Nie były dostępne w sprzedaży, dlatego dziś uchodzą za rzadkie i cenne okazy kolekcjonerskie.

Karty można było kupić w kioskach, na poczcie czy w specjalnych automatach. Wykorzystywano je również w promocjach, firmy zamawiały egzemplarze z własnym logo i rozdawały klientom. Z czasem stały się przedmiotem kolekcjonerskim. Powstawały serie reklamowe, okolicznościowe i limitowane, m.in. z krajobrazami, scenami sportowymi czy wydarzeniami kulturalnymi. Szczególną popularnością cieszyły się karty wydane z okazji wizyt papieża Jana Pawła II.

Karty telefoniczne szybko zyskały drugie życie poza automatami. Noszono je w portfelach, dzieci wymieniały się nimi jak pocztówkami, a kolekcjonerzy tropili rzadkie egzemplarze na giełdach w całej Polsce. Szczególnie cenne były karty z błędami druku, które osiągały wysokie ceny. Wielu pasjonatów przemierzało setki kilometrów, by zdobyć brakującą w kolekcji sztukę.

Dziś karty telefoniczne pełnią już tylko funkcję kolekcjonerską. Na giełdach i aukcjach rzadkie egzemplarze osiągają ceny od kilkudziesięciu do kilkuset złotych, a unikatowe serie, zwłaszcza testowe lub wydane w minimalnych nakładach, bywają warte znacznie więcej.

Koniec pewnej epoki

Wraz z upowszechnieniem się telefonów komórkowych budki zaczęły znikać z przestrzeni miejskiej. Początkowo proces ten przebiegał niemal niezauważalnie: pojedyncze przestawały działać albo znikały przy okazji remontów. Na początku XXI wieku tempo zmian wyraźnie przyspieszyło. Telefony komórkowe stały się powszechnie dostępne i całkowicie zastąpiły aparaty publiczne.

Przez pewien czas budki telefoniczne stały jeszcze w miastach, miasteczkach i na wsiach. Nieużywane i zniszczone, nierzadko z wybitymi szybami czy uszkodzonym aparatem, były śladem minionych czasów. Ostatecznie w 2017 roku operator Orange wyłączył z użytku ostatnie automaty telefoniczne w Polsce.

Wraz ze zniknięciem budek zakończyła się także historia kart telefonicznych. Jedni przechowali je w szufladach jako pamiątkę, inni kolekcjonowali. Dziś trafiają głównie do prywatnych zbiorów i na aukcje, gdzie rzadkie egzemplarze osiągają wysokie ceny. Budki można dziś zobaczyć w muzeach techniki, na starych fotografiach lub w filmach z czasów PRL i lat dziewięćdziesiątych.

Dla młodszych pokoleń budki i karty telefoniczne są równie egzotyczne jak magnetofon kasetowy, dyskietka komputerowa czy odtwarzacz VHS. Dla tych, którzy pamiętają tamte czasy, stanowią symbol epoki, w której rozmowa telefoniczna wyglądała zupełnie inaczej niż dziś.

Malwina Komysz