Historia Sylwestra, czyli skąd się wziął zwyczaj świętowania końca roku.

with Brak komentarzy
Czas czytania: 5 minut

Od wieków ostatni dzień grudnia był dniem szczególnym. Gdy tylko kończyły się Święta Bożego Narodzenia, w ludziach narastała potrzeba zabawy i szaleństwa. Realizowano to w różny sposób, niekiedy bardzo przedziwny, do czasu kiedy wymyślono sylwestrowe bale, szampańskie toasty, zabawy, fajerwerki i tańce do białego rana.

Dlaczego tak hucznie witamy nadejście Nowego Roku? Czy zawsze tak było?

Papież Sylwester I i smok

Dawno, naprawdę dawno temu, papież Sylwester I stoczył zwycięską walkę z wielkim ognistym smokiem Lewiatanem, który według religijnej symboliki był uosobieniem szatana i wszelkiego zła. Papież wprawdzie smoka pokonał, lecz nie zdołał go zabić. Udało mu się związać pysk bestii poświęconą nicią i nałożyć na nią pieczęć ze znakiem krzyża. Smok został uwieziony w lochach Watykanu. Ale nie stanowiło to gwarancji bezpieczeństwa, gdyż według przepowiedni greckiej wieszczki Sybilli, śpiący kamiennym snem Lewiatan w roku 1000 (czyli na przestrzeni wieków) miał się zbudzić, skruszyć pieczęć, a potem spalić niebo i ziemię.

Papież zmarł w roku 355 i w krótkim czasie stał się świętym. Ale Rzymianie o przepowiedni nie zapomnieli. Rok 1000 zbliżał się wielkimi krokami, a w Watykanie rządził papież Sylwester II, który był całkowitym przeciwieństwem swojego poprzednika. Pasjonował się astronomią i matematyką, lubił konstruować urządzenia mechaniczne, zaczytywał się w starożytnej filozofii. Jego rozległa wiedza i pęd do nauki powodowały wśród Rzymian strach i podejrzenia o konszachty z siłami nieczystymi. Taka właśnie atmosfera panowała w Wiecznym Mieście 31 grudnia 999 roku. Mieszkańcy Rzymu z trwogą i napięciem czekali na uwolnienie smoka i zniszczenie świata. Również w innych krajach, które przyjęły chrześcijaństwo, ludzie popadali w przerażenie, kryli się w domach i modlili oczekując na koniec świata. Wierzyli, że zginą w ogniu, gdy na ziemię spadną gwiazdy (historycy nazwali ten okres „kryzysem millenium”). Gdy wybiła północ a smok nie pojawił się na Moście Anioła, ludzie odetchnęli z ulgą i powszechne przerażenie zamieniło się w radość. Tłumy Rzymian wyległy na ulice pijąc wino, tańcząc i bawiąc się.

Papież Sylwester II udzielił błogosławieństwa urbi et orbi na nowy rok, nowy wiek i kolejne tysiąclecia. Tradycja ta trwa do dziś i kontynuują ją kolejni papieże. Zaś ostatni dzień roku, wraz z nocnymi zabawami i ucztami witającymi Nowy Rok, nazwano Sylwestrem.

Różne daty nowego roku

Przez następne stulecia o uwięzionym smoku zapomniano, a typowego Sylwestra i zabaw z nim związanych nie obchodzono. Dużo czasu musiało upłynąć, zanim ostatni dzień grudnia ustanowiono ostatnim dniem roku.

W czasach Imperium Rzymskiego nowy rok zaczynał się w marcu, ale coraz częściej napotykano problemy związane z ustalaniem konkretnych dat.

Dla jasności i przejrzystości Juliusz Cezar postanowił uporządkować kalendarz.

W opracowanym z jego polecenia kalendarzu tzw. juliańskim, wprowadzonym w 45 roku przed naszą erą, każdy kolejny rok rozpoczynał się 1 stycznia. Później zmienili to Chrześcijanie, którzy chcieli, aby nowy rok zaczynał się w dniu narodzin Jezusa, ale nie potrafili tego dokładnie wyliczyć. Te kwestie uregulował dopiero sobór Nicejski w 325 roku przyjmując oficjalnie dzień 25 grudnia jako dzień narodzin Chrystusa.

Przez wiele lat zmieniały się propozycje daty końca roku, co spowodowało, że w różnych miejscach były one zupełnie różne. Na przykład w Anglii, w IX wieku, początkiem nowego roku była Wielkanoc, natomiast we Francji i Włoszech dzień 25 grudnia lub 25 marca (w zależności od regionu).

Mijały stulecia, a spory i kłótnie odnośnie końca starego roku trwały.

W związku z tym, iż niemożliwe było ustalenie, który rok właściwie trwa, niemożliwe było też narodzenie się tradycji zakończenia starego roku i przywitania nowego. Przełomowym okazał się dopiero rok 1563, kiedy król Francji Karol IX zdecydował się wyznaczyć w kalendarzu początek nowego roku na dzień pierwszego stycznia. Podjęli to Rosjanie, natomiast Anglicy przyjęli tę datę prawie sto lat później.

Kościelne karnawały

U zarania chrześcijaństwa duchowni tańczyli w kościołach uważając, że zasłużą tym na łaskę boską i ludzką. Taniec w kościołach był tradycją często spotykaną. Bawiono się w rocznicę narodzin Jezusa, w święto pierwszego męczennika świętego Szczepana (dzień później), następnie pierwszego stycznia w Dzień Obrzezania, a także w święto Trzech Króli czyli szóstego stycznia. Szeregowi kapłani świętowali, a biskupi coraz częściej patrzyli na to z niesmakiem traktując te obyczaje jako pogańskie rytuały.

 

W roku 633 sobór w Toledo ostatecznie zakazał zabaw w kościołach. Nie dostosowano się do tego na terenie Bizancjum, gdzie „w Konstantynopolu pod koniec grudnia lud i kler czynili wrzask, krzyk, tańce, błazenady w samym środku Świątyni, naprzeciw samego Sanktuarium” (wg Jeana Babtiste’a Thiersa). Z biegiem czasu w Europie zwyczaj kościelnych zabaw organizowanych po Bożym Narodzeniu zanikł całkowicie.

 

Święto Głupców

Dzisiaj chyba nikt nie pozwoliłby sobie na to, co wyprawiali kiedyś pobożni chrześcijanie. Po roku 1100 we Francji, Anglii i Niemczech obchodzono święto Głupców. Święto wyjątkowe i przedziwne. Na przełomie grudnia i stycznia młodzi duchowni opanowywali świątynię, aby drwić i stroić sobie żarty ze swoich przełożonych. Na początku, jednego z kleryków ogłaszali Papieżem Głupców. Ubierali go w szaty przynależne Ojcu Świętemu i wręczali mu pastorał. Następnie do kościoła wprowadzany był osioł uczestniczący w prześmiewczej, pełnej drwin i ironii mszy świętej. Na ołtarzu zamiast kielicha z winem stały beczki pełne napitków. Hostie zastępowano tłustym mięsiwem, a pod ołtarzem palono szmaty i łachmany, a im więcej było dymu i smrodu tym lepiej.

Przekaz był jasny. Młodzi duchowni wyraźnie dawali do zrozumienia, co sądzą o swoich przełożonych, zwierzchnikach kościoła katolickiego.

Początkowo tego typu zabawy popularne były tylko w kręgach kościelnych, ale z biegiem czasu polubili je także zwyczajni ludzie. W tych dniach kościół stawał się jednym wielkim miejscem zabawy i uciechy. Pijani ludzie, ubrani w śmieszne stroje i maski, tańczyli, śpiewali, grali w kości przy ołtarzu, pili wino, objadali się szynkami i mięsiwem. Po parodii nabożeństwa pijany tłum wytaczał się na ulice. Prowadził go Papież Głupców a towarzyszący mu orszak siedział na osiołkach twarzami zwrócony do ogonów. Po obejściu miasta orszak wracał na przykościelny cmentarz gdzie bawiono się do białego rana. Ludzie jedli, pili, tańczyli, odbywały się także orgie seksualne.

Jak się można domyślić, zwierzchnikom kościoła takie zwyczaje były bardzo nie w smak. Pomimo coraz głośniejszych głosów, krytykujących święto Głupców, przez wiele lat wyżsi duchowni katoliccy nic z tym fantem nie zrobili. Pomimo że takie traktowanie bożej świątyni było herezją, która w tamtych czasach kończyła się spaleniem na stosie.

Konkretne stanowisko kościół zajął dopiero w 1566 roku, kiedy sobór w Toledo specjalnym dekretem potępił te zwyczaje i pod groźbą ekskomuniki zakazał tańców, śpiewów i wszelakich zabaw w kościołach. Ludzie nie bardzo się tymi zakazami przejęli, gdyż od pewnego czasu Święto Głupców przeniosło się już na ulice. Nie wybierali jednak Papieża Głupców, ale Migdałowego Króla – wodzireja zabawy, który otrzymywał pozłacany pastorał, a jego zadaniem było czuwanie i odpowiadanie za prawidłowy (czytaj: udany) przebieg zabawy. Dla „imprezowiczów” ważne było, aby król był człowiekiem majętnym. Istniała bowiem wtedy nadzieja, że impreza będzie trwała dłużej.

Zwyczaj rozprzestrzeniał się i był coraz bardziej popularny. Najbardziej upodobali go sobie Włosi, którzy jako pierwsi wpadli na pomysł, aby rozpoczynać go od konkretnego dnia. Wybrali święto Trzech Króli. Wypada w tym miejscu dodać, że w Europie jeszcze ostatecznie nie ustalono, kiedy kończy się stary i zaczyna nowy rok, dlatego w zakresie terminów panowała duża swoboda.

Szampański Nowy Rok

Biorąc przykład z Włochów, coraz więcej mieszkańców Europy bawiło się w karnawale i z biegiem czasu przestało szaleć w okresie po świętach Bożego Narodzenia. Wprawdzie nie ustanowiono wtedy jeszcze w tym dniu oficjalnego, nowego święta, ale coraz więcej osób poddawało się tej magicznej dacie.

Sylwester traktowany był jako najlepszy moment do składania sobie życzeń, odwiedzin krewnych i znajomych. Z biegiem czasu okazało się, że wywiązanie się z obowiązku składania noworocznych życzeń babciom, dziadkom, ciociom, wujkom, kuzynkom, kuzynom i całej rzeszy przyjaciół i znajomych, było fizycznie niemożliwe. Wtedy właśnie w Europie spopularyzował się obyczaj wysyłania służących ze specjalnymi kartami, na odwrocie których wypisywano własnoręcznie życzenia. Potem zwyczaj ten przejęła poczta. Były to czasy, kiedy zabawy sylwestrowe nie były jeszcze przyjętą normą.

Wszystko uległo zmianie, gdy spopularyzował się zwyczaj wypowiadania o północy życzeń, kiedy ludzie na swój sposób zaklinali rzeczywistość, aby ich marzenia się spełniły. Dostrzeżono możliwość, że wysyłanie kartek z życzeniami i zabawy, związane z sylwestrowymi życzeniami, można by połączyć. Zwyczaj sylwestrowej zabawy w ostatni dzień grudnia spopularyzowała francuska arystokracja i bogate mieszczaństwo. Rozpoczęło się sylwestrowe szaleństwo, które trwa do dziś.

Co roku miliardy ludzi na całym świecie na sylwestrowych balach, prywatkach czy spotkaniach w gronie rodzinnym, z kieliszkiem szampana w ręku żegnają stary rok. Składają sobie najlepsze życzenia i oczekują, że Nowy Rok przyniesie im same dobre nowiny i zdarzenia. Pewnie nikt w tym dniu nie pomyśli o papieżu Sylwestrze I i smoku zamkniętym w lochach Watykanu, lecz właśnie taki był początek zawiłej historii obecnego Sylwestra.

Szampańskiej zabawy!

Anna Janicka

Facebook