U Młodego w szkole uczniowie raz w tygodniu obowiązkowo przynoszą książki do czytania i czytają je na lekcji.
Postanowiłam wypytać syna, jak u nich to czytanie w praktyce wygląda i czy uczniowie faktycznie grzecznie siedzą i czytają, czy też jest to tylko teoria, a w praktyce małpi gaj.
Młody powiedział, że owo czytanie odbywa się co tydzień od wiosny do wakacji. Książki przynoszą wszyscy i można się nimi wymieniać. Każdy czyta przez 15 minut, wielu na przykład serię: Leven van een Loser albo Warrior cats. Komiksy nie są dozwolone.
W trakcie czytania nauczycielka wyświetla na tablicy wirtualny ogień z projektora. Młody mówi, że przez dźwięk trzaskającego ognia nie może się skupić i mógłby się spokojnie bez tego obejść, ale ogólnie jest ok. Uczniowie grzecznie czytają. Czasem tylko ktoś zapyta nauczycielki o jakieś słowo, którego nie rozumie, ale poza tym jest spokojnie. Nie ma gadania czy cudowania.
Wypytałam Młodego, jak w rzeczywistości zachowują się uczniowie na poszczególnych lekcjach, na przerwie, na praktyce, w stosunku do nauczycieli etc. Wydrukowałam sobie w tym celu regulamin szkolny i pozakreślałam interesujące mnie kwestie.
Szkoła Młodego to dobra, niewielka flamandzka szkoła techniczna w jednej z wiejskich gmin niedaleko Brukseli. Niestety nie wszędzie życie szkolne wygląda tak jak tu. W niektórych jest tragicznie, jeśli idzie o zasady i zachowanie, czasem jest wręcz niebezpiecznie i dla nauczycieli, i dla uczniów. Jest przemoc, są narkotyki, brakuje kultury, ogłady, wzajemnego szacunku no i zwykle też nauczycieli.
Regulamin szkoły Młodego
Regulamin jasno określa, jak trzeba się zachowywać, co jest dozwolone, a co nie. Dosyć szybko można ze szkoły wylecieć, gdy się nie przestrzega obowiązujących zasad. Renomowane niewielkie szkoły mają to do siebie, że trudno się do nich dostać, bo jest mało miejsc, a wymagania są wysokie. Duże znaczenie ma sposób, w jaki szkoła jest zarządzana. W szkole Młodego panuje rodzinna i przyjazna atmosfera, ale jednocześnie młodzież trzymana jest dosyć krótko. Ale po kolei.
Pierwsza lekcja zaczyna się o 8.15. Rozpoczęcie każdej lekcji zwiastują dwa dzwonki. Pierwszy to koniec przerwy, wtedy uczniowie mają spokojnie udać się na miejsce zbiórki swojej klasy w wyznaczonym miejscu na podwórku. Po drugim dzwonku wszyscy mają w ciszy czekać na przyjście nauczyciela, z którym idą do klasy.
Młody mówi, że wszyscy idą na swoje miejsce po pierwszym dzwonku, ale większość z nich rozmawia. Gdy nauczyciel dyżurujący na podwórku ich upomni, przez chwilę są cicho, ale gdy tylko odejdzie, znowu jest szum. Kiedy jednak nadejdzie nauczyciel prowadzący ich lekcję, milkną i w miarę spokojnie idą za nim do klasy, gdzie na stojąco przy swojej ławce czekają, aż nauczyciel pozwoli im usiąść. Ta zasada jest przestrzegana.
Spóźnienia są karane
Minimum jest to 10 minut, ale zasadniczo zostaje się drugie tyle czasu, ile wyniosło spóźnienie. Zatem ktoś, kto spóźnił się 15 minut, zostaje pół godziny po lekcjach. Pół godziny spóźnienia to godzina. Spóźnienia usprawiedliwione są odnotowywane, ale nie są karane. Ktoś, kto spóźni się z powodu strajku na kolei, nie zostanie ukarany, ale dobrze jest móc przedstawić na to dowód. Wielokrotne spóźnienia z powodu np. problemu z autobusem raczej nie spotykają się ze zrozumieniem ze strony szkoły.
Nikt nie gada, nie wstaje, nie hałasuje
Na lekcjach jest cicho. Uczniowie słuchają nauczyciela i wykonują jego polecenia. Podczas lekcji nie wolno wychodzić do toalety, korzysta się z niej tylko w czasie przerwy. Niektórzy nauczyciele wyjątkowo pozwalają wyjść do WC, ale trzeba najpierw podnieść rękę i zapytać. Większość wyjątki robi tylko przy problemach zdrowotnych, na które trzeba mieć papier albo od lekarza (problem chroniczny), albo od rodzica na dany dzień (np. grypa żołądkowa).
Gdy do klasy wchodzi dyrektor szkoły, wszyscy wstają i mówią chórem „Dzień dobry Panie Dyrektorze/Pani Dyrektor”. Na odwiedziny innych nauczycieli się nie wstaje.
Gdy ktoś rozmawia podczas lekcji lub wstaje bez pozwolenia, najpierw jest upominany, potem wylatuje za drzwi. Czasem wylatuje od razu, jeśli nauczyciel uzna, że uczeń „przegiął”. Po wyrzuceniu z klasy należy natychmiast udać się do sekretariatu, gdzie zanotują uwagę i powiedzą, czy jest jakaś kara. Nauczyciel może też od razu zanotować uwagę online.
Można zostać usuniętym z danej lekcji na dłuższy okres czasu, np. na cały trymestr czy rok. Z praktyki, czyli z warsztatu, też można zostać usuniętym, gdy nie przestrzega się zasad bezpieczeństwa. Co wtedy? Uczeń pewnie spędza te lekcje pod nadzorem w innej sali i sam musi się uczyć, by zdać egzaminy, ale nie mamy doświadczeń w tym temacie.
Moim zdaniem wielu uczniów przestrzega obowiązujących zasad, bo uważają, że tak trzeba, bo tak zostali wychowani. Innych w ryzach trzymają kary, które mogą być różne – najpopularniejsze jest zostawanie po lekcjach, bywa że godzinę albo i dwie. Czasem trzeba kilkaset razy napisać „Nie będę przeszkadzał na lekcji” czy coś w tym stylu, czyli stara szkoła. Mogą też to być dodatkowe zadania domowe, a nawet prace fizyczne, np. jakieś sprzątanie.
Jeśli powyższe kary nie zadziałają, wszczyna się procedurę przywołania do porządku (rozmowy z pedagogiem, dyrektorem, rodzicami, pomoc poradni, itp.), a gdy to nie poskutkuje, wszczyna się procedurę dyscyplinarną. Skreślenia uczniów są tu na porządku dziennym.
Jak wyglądają przerwy?
Spędza się je na podwórku. Młodzież ma do dyspozycji stoły do ping-ponga, grę piłkarzyki, można grać w koszykówkę. W piłkę nożną według regulaminu grać nie wolno, ale za zgodą nauczyciela można kopać gumową piłkę. Są też ławki, na których można sobie usiąść i pogadać z kolegami.
Południowa przerwa trwa godzinę i większość idzie obowiązkowo do jadalni jeść kanapki (czy co kto przyniesie), ale niektóre starsze klasy mogą jeść na podwórku. Mają tam do dyspozycji ławki pod dachem. Część idzie na obiadową przerwę do domu, ale muszą mieć na to stosowne zezwolenie, które okazują w sekretariacie. Tylko uczniowie mieszkający do 3 km od szkoły mogą takie zezwolenie za zgodą rodziców otrzymać.
Podczas przerwy obiadowej w jadalni można wyjątkowo korzystać ze smartfonów i tabletów, ale nie wolno telefonować. Na podwórku wszelaki sprzęt musi być schowany do plecaka, a po jedzeniu każdy zasuwa obowiązkowo na podwórko nawet jak by wiało, lało czy żabami ciskało.
Zakaz używania telefonów, laptopów, konsol i innej elektroniki
Wchodząc do szkoły wszelaki sprzęt należy wyłączyć i schować do plecaka. Nie wolno go używać ani nikomu pokazywać. Wyjątkiem jest czas w jadalni. Laptopów i czasem smartfonów używa się na lekcjach. Każdy uczeń nosi codziennie swój laptop. Korzysta się z niego tylko za zgodą czy poleceniem nauczyciela.
Przyłapanie kogoś z telefonem poza czasem na to przeznaczonym spotyka się natychmiast z zanotowaniem uwagi i zabraniem telefonu. Za pierwszym razem telefon można odebrać z sekretariatu zaraz po lekcji. Za drugim razem uczeń musi czekać na swój telefon pół godziny po lekcjach. Za trzecim razem czeka już godzinę. Przy czym regulamin mówi, że szkoła nie przechowuje telefonów do następnego dnia, z czego wynika, że albo go odbierze, albo traci. O czwartym razie nie ma w regulaminie ani słowa, z czego należy wnioskować, że wiąże się to z rozpoczęciem procedury przywołania do porządku albo i dyscyplinarnej.
Gdy ktoś musi gdzieś pilnie zadzwonić, idzie do sekretariatu. Jeśli uczeń oczekuje ważnego telefonu, powinno się to odbyć przez sekretariat, czyli ktoś dzwoni do szkoły, a sekretarka woła ucznia do telefonu.
Ubiór
Uczeń ma wyglądać schludnie i czysto. Stroje typu klapki, koszulki na ramiączkach, zbyt krótkie spódnice lub spodenki, przesadne makijaże czy fryzury nie są dozwolone. Zabronione jest też noszenie nakrycia głowy na terenie szkoły, z wyjątkiem przyczyn medycznych. Na podwórku można nosić np. czapki.
Podczas lekcji WF i na basenie obowiązują stroje zalecone przez szkołę, w tym wypadku jest to granatowa koszulka z nazwą szkoły i czerwone spodenki, a na basenie czerwony czepek. Na praktykach w warsztacie obowiązuje koszulka i bluza z nazwą szkoły oraz stosowne ubranie robocze, obuwie robocze i nakrycia głowy (np. kaski), maski, okulary etc. Zakazane są pierścionki, kolczyki, piercing, łańcuszki, a długie włosy muszą być związane lub/i zabezpieczone siateczką.
Uczniowie skupiają się na lekcjach
Młoda uważa, że w klasach, w których ona była, każdy uważał na lekcji i był cicho, bo chciał się czegoś nauczyć. Gdy ktoś wybiera takie kierunki jak łacina, nauki przyrodnicze czy informatykę, ma jakiś konkretny cel, chce się uczyć, iść na studia. To trudne kierunki wymagające pewnych kompetencji, zainteresowań i odpowiedniego ilorazu inteligencji. Młody się z tym zgadza. Każdy w jego klasie wie, że trzeba się uczyć. Nawet jeśli to rodzice go tam wysłali, ma się uczyć, bo rodzice będę wymagać dobrych wyników i jak ich nie zobaczą, będą kary.
We Flandrii (przynajmniej w naszej okolicy) jest duży wybór szkół o najróżniejszych kierunkach i poziomie. W promieniu około zaledwie 5 kilometrów mamy bodajże pięć dobrych szkół średnich, a w zasięgu roweru znajdują się jeszcze inne szkoły. Mamy dwie świetne szkoły techniczne, dobrą szkołę ogrodniczą i kilka niezłych ogólniaków. Młodzież (i rodzice) mają z czego wybierać.
Flamandzki system edukacji umożliwia łatwe zmienianie szkół. Gdy uczeń (jego rodzice lub nauczyciele) uzna, że kierunek mu się nie podoba, jest za trudny, za łatwy, albo zasady mu nie odpowiadają, może zmienić szkołę. Fakt, że nauka jest w Belgii obowiązkowa do 18 roku życia, działa – moim zdaniem – często na niekorzyść. Ci, którzy nie chcą chodzić do szkoły i nie chcą się uczyć, będą innym przeszkadzać i łobuzować. Dla takich uczniów szkoła nie powinna być obowiązkowa.
Generalnie sytuacja w szkołach jest coraz gorsza. Brakuje tysięcy nauczycieli, masowo przybywa za to mieszkańców. Klasy są coraz liczniejsze, szkoły przepełnione. To wszystko nie pozostaje bez wpływu na młodzież, na poziom edukacji i wychowania. Niemniej jednak jest sporo dobrych szkół, gdzie panuje przyjazna atmosfera, wzajemny szacunek pomiędzy nauczycielami, uczniami i rodzicami, edukacja jest na wysokim poziomie, a uczniowie chętnie do takiej szkoły chodzą i chętnie się uczą. Rodzice mają też dosyć wysokie oczekiwania wobec swoich dzieci, starają się je wysłać do jak najlepszej szkoły, a potem pilnują (bywa, że i wręcz gnębią), by osiągały wysokie wyniki.
Okres egzaminów to zawsze nerwy i sianie paniki przez nauczycieli, rodziców i samych uczniów. Dyrektorzy ślą specjalne listy do rodziców, jak dbać o uczniów w tym „trudnym okresie”, jak zapewnić im spokojny czas i miejsce na naukę. Rodzice zabierają dzieciom telefony, konsole, zakazują spotkań z przyjaciółmi, zamykają ich w pokojach i pilnują, by się uczyły po kilka godzin dziennie, także w weekendy.
Młody uczy się sam. Pilnuje swoich zadań domowych, egzaminów, podręczników. My od czasu do czasu tylko pytamy, czy się uczył, czy lekcje ma odrobione, z czego ma sprawdziany, no i obserwujemy wyniki na Smartschool, czasem gratulując a czasem dopytując, z jakiego powodu wynik jest niski.
Młody chwali się sam dobrymi wynikami, zanim nauczyciel je opublikuje. O złych też od razu mówi i wyjaśnia, dlaczego tak słabo poszło. Nie ma problemu z przyznawaniem się, że za mało się uczył, zapomniał o teście albo przecenił swoją wiedzę z danego tematu i w ogóle się nie uczył. U nas w domu nie ma kar, nie ma zakazów i nakazów, tylko wzajemne zaufanie i zrozumienie.
Magdalena B-P
belgianasznowydom.blogspot.be