Choć przychodzi co roku, zawsze nas zaskakuje. Dni stają się krótsze, ciemniejsze, chłodniejsze. Częściej dopada nas zmęczenie, a jedyne, na co mamy ochotę po całym dniu, to koc i chwila spokoju. W takich warunkach nietrudno się pogubić, także w relacji.

Jesienią życie staje się bardziej codzienne. I choć może to mieć swój urok, dla wielu par ten czas bywa trudny. Rozmów jest coraz mniej, a zmęczenie daje o sobie znać. Krótsze dni, brak światła i chłód sprawiają, że zamykamy się w sobie i skupiamy na tym, co trzeba zrobić, a nie na tym, co można przeżyć wspólnie. Brakuje sił na bycie razem, a rutyna wciąga każdego z osobna. Wieczory mijają szybko, często w ciszy albo przy włączonym ekranie. Niby jesteśmy obok siebie, ale myślami błądzimy gdzie indziej.

W takich chwilach łatwo przeoczyć pierwsze sygnały oddalenia. Mniej pytań, mniej śmiechu, mniej spojrzeń. Zamiast rozmowy szybka wymiana informacji. Zamiast bliskości obojętność. A przecież to właśnie w te szare dni najbardziej potrzebujemy zostać zauważeni. Potrzebujemy drugiej osoby nie tylko wtedy, gdy jest dobrze, ale też wtedy, gdy dopada nas zmęczenie i przychodzi wycofanie.

Kiedy codzienność zaczyna przeważać

Jesienią łatwo wpadamy w rutynę. Wstajemy, robimy kawę, wychodzimy. Wracamy, jemy, zerkamy na telefon albo włączamy serial. I chociaż technicznie rzecz biorąc jesteśmy razem, to emocjonalnie coraz częściej obok siebie. Ona myśli o pracy i liście zakupów, on o zaległych fakturach i nieodczytanych mailach. A potem nagle ktoś pyta: „Czy my w ogóle rozmawiamy jeszcze o czymś innym niż dzieci i rachunki?”

To nie musi oznaczać kryzysu. To naturalny etap, który pojawia się w wielu związkach szczególnie wtedy, gdy codzienność staje się bardziej wymagająca. Problem zaczyna się wtedy, gdy nic z tym nie robimy, pozwalając, by dystans rósł z tygodnia na tydzień. Zamiast jednego wieczoru bez rozmowy są trzy. Zamiast drobnego gestu cisza. I tak powoli oddalamy się od siebie, często nie zauważając nawet, kiedy to się zaczęło.

Jak nie zgubić siebie nawzajem?
Nie chodzi o to, by co tydzień organizować kolacje przy świecach albo planować weekendy za miastem. Takie momenty również mogą zbliżać, ale na co dzień dużo ważniejsze są drobne gesty, które budują bliskość. Wiele par zapomina, jak ważne potrafią być małe, codzienne gesty: pytanie, jak minął dzień, przytulenie na powitanie, kawa zrobiona bez proszenia. To właśnie w takich momentach codzienność staje się wspólna.

Bliskość rodzi się również w powtarzalnych gestach i chwilach spędzonych razem. Spacer po pracy, choćby krótki. Kolacja przy stole zamiast przed ekranem. Jeden wieczór w tygodniu bez telefonów, tylko rozmowa, wspólny film albo serial, który naprawdę ogląda się razem. Nie muszą to być duże zmiany. Ważna jest ich powtarzalność, bo to ona pozwala utrzymać więź, nawet wtedy, gdy dni są trudniejsze.

Warto też dać sobie prawo do niedoskonałości. W relacji nie chodzi o to, żeby wszystko było idealnie. Liczy się to, że chcemy się słuchać, zauważać potrzeby drugiej osoby i być blisko, nawet jeśli nie zawsze mamy siłę na długie rozmowy.

Jesień może zbliżyć
Choć bywa szara i męcząca, może stać się chwilą zatrzymania. To czas, który daje przestrzeń, by znów być blisko. Spędzamy wtedy więcej czasu w domu, ale to nie musi oznaczać tylko fizycznej obecności. To może być okazja, by spojrzeć na siebie nawzajem z większą uważnością i przypomnieć sobie, co naprawdę nas łączy.

Nie potrzeba wielkich zmian. Wystarczą drobne sygnały: pytanie, czułe spojrzenie, kawa podana bez słowa. A czasem po prostu te kilka prostych słów, które znaczą więcej, niż się wydaje: „Dobrze, że jesteś”.

Ewa Janik