Kocie opowieści z Belgii

with Brak komentarzy
Czas czytania: 4 minut

Koty od wieków towarzyszą człowiekowi. To niezwykle tajemnicze zwierzęta, o których co rusz dowiadujemy się czegoś nowego i zaskakującego. Chodzą własnymi ścieżkami i nie zawsze robią to, czego oczekują od nich właściciele. Doskonałym tego przykładem jest historia kotów-listonoszy w Belgii.

Kocia poczta

Przez wieki różne zwierzęta były wykorzystywane przez ludzi do dostarczania poczty. Wiadomości przekazywały renifery na Alasce czy konie i gołębie w starożytnej Grecji.

Ale koty? Biorąc pod uwagę ich obojętność i skłonność do leniuchowania, można się zastanawiać, co myślały władze miasta Liège, kiedy w 1879 roku zatrudniły koty do dostarczania poczty z głównego urzędu pocztowego do małych wiosek na obrzeżach Liège.

Belgijskie Towarzystwo Wyniesienia Kota Domowego (Belgian Society for the Elevation of the Domestic Cat), którego celem było „odkrywanie i pielęgnowanie kocich talentów”, zaapelowało do władz „żeby dać kotom pracę godną ich subtelnego intelektu i wykorzystać ich niesamowitą zdolność do przemieszczania się, doceniając ich naturalne poczucie kierunku, które nie jest w pełni wykorzystywane”.

W tym celu Towarzystwo wyszkoliło 37 domowych kotów, które później awansowały na stanowisko kota pocztowego. Dopóki nie pojawiła się wiadomość do dostarczenia, trzymano je w dużych workach. Czasami koty przedwcześnie z nich uciekały i stąd wzięło się powiedzenie „Kto wypuścił kota z worka?” Przesyłki umieszczano w wodoodpornych torbach na szyjach kotów, a następnie wypuszczano je, aby dostarczyły wiadomość do adresata.

Jak przebiegł eksperyment? Jeden przedsiębiorczy kot dotarł do celu w mniej niż pięć godzin, niektórym dostarczenie poczty zajęło więcej czasu, jednak większość przesyłek nie dotarła do adresatów. Koty nie były zbyt zainteresowane przekazywaniem wiadomości. Nie potrafiły wykrzesać z siebie ani grama dyscypliny, wolały spacerować, spać, napić się po drodze mleka ze spodka, czy gonić ptaki i myszy. Wprawdzie wszystkie wróciły do Liege, ale w drodze większość z nich pozbyła się przesyłek.

Pomimo tego lokalne społeczeństwo było bardzo zadowolone z wyniku eksperymentu, powstał nawet pomysł, aby utworzyć system regularnej komunikacji między sąsiednimi miastami z wykorzystaniem kocich listonoszy.

Dlaczego projekt kocich listonoszy nigdy nie doszedł do skutku, pozostaje tajemnicą, ale prawdopodobnie miał coś wspólnego z tym, że bardziej opłacalne jest samodzielne dostarczanie listów, zamiast przywiązywania ich do szyi kota, zostawiania go na polu w nadziei, że dostarczy on przesyłkę i wróci z powrotem do domu.

Jednym słowem „kocia usługa” trwała bardzo krótko, eksperyment zakończył się niepowodzeniem i reforma systemu pocztowego w Belgii się nie udała. To, co koty o tym myślały i co zrobiły, a czego nie zrobiły, pozostaje tajemnicą i ginie we mgle czasu.

Zatrudnienie kotów w charakterze listonoszy odbiło się szerokich echem na całym świecie. Pisał o tym nawet „The New York Times”, który zastanawiał się, co kierowało mieszkańcami Liège, kiedy wysyłali koty z przesyłkami. „Bezpieczeństwo? Możliwe. Prędkość? Absolutnie nie”.

Kocie wyścigi

W Belgii w XIX wieku narodowym sportem były wyścigi kotów. Początkowo praktykowano ten zwyczaj w czasie karnawału na przedmieściach Liège, ale z czasem zagościł także w innych belgijskich miastach. Do udziału w konkursie zgłaszano wiele kotów, np. w Beloeil (prowincja Hainaut) pewnego roku rywalizowało aż 75 zwierząt.

Wyścigi odbywały się na obrzeżach miasta (około 4 kilometrów od miejsca zamieszkania), gdzie zwierzaki docierały w workach lub koszach. Tam, najczęściej o północy wypuszczano je na wolność i zaczynał się wyścig. Każdy zwierzak miał swoją tabliczkę z numerem startowym.

Trasa była wyznaczona, ale tor nie był zamknięty, co powodowało, że część zwierząt zbaczała z drogi. Nawet zdrowe zwierzęta miały nierzadko problem z dotarciem do właściciela i albo wracały do niego całkowicie wyczerpane, albo nie wracały wcale.

Właściciel kota, który najszybciej wrócił do domu, otrzymywał nagrodę, np. szynki, kiełbasy, cygara czy srebrną łyżeczkę do kawy.

Wyścigi kotów w Belgii traktowane były bardzo poważnie i w przeciwieństwie do popularnych walk kogutów, były legalne. W wyścigach swoich zawodników mogły wystawiać także kobiety.

Zawody cieszyły się dużym zainteresowaniem zebranej gawiedzi, gdyż przestraszone zwierzęta, trzymane w koszach lub workach i nagle wypuszczone na wolność, często rzucały się na właścicieli i sędziów, drapiąc ich dotkliwie. Jak pisał w 1883 roku wydawany w Cieszynie w języku polskim „Nowy Czas”, „(…) koty rozdrażnione długą jazdą wozową rzucają się na komisarzy wyścigowych, drapiąc ich po twarzy i rękach nielitościwie (…)”. 

Koty pomagają antyterrorystom

W listopadzie 2015 roku belgijska policja przeprowadziła w Brukseli akcję antyterrorystyczną. Żeby utrudnić terrorystom śledzenie działań policji, służby poprosiły mieszkańców Brukseli o to, by nie publikowali zdjęć ulic i funkcjonariuszy. Ci spełnili prośbę w bardzo nietypowy sposób.

Zamiast zdjęć antyterrorystów, pod hasztagiem #BrusselsLockdown można było znaleźć dziesiątki zdjęć kotów. W ten sposób mieszkańcy Brukseli utrudnili terrorystom, m.in., śledzenie położenia funkcjonariuszy.

Hybrydowa rasa kota

W 2020 roku, w Regionie Stołecznym Brukseli zdecydowano, że kot bengalski piątej generacji, czyli krzyżówka pomiędzy kotem domowym i drapieżnym kotem bengalskim, może być zwierzęciem domowym. To pierwsza taka sytuacja w Regionie, kiedy hybrydowa rasa kota została uznana za rasę domową.

Decyzja ta została podjęta po rekomendacjach ze strony brukselskiej Komisji ds. Dobrostanu Zwierząt, która zaleciła uznanie kota bengalskiego piątej generacji za zwierzę domowe. „Ten gatunek kota jest obecnie uznawany za udomowionego i przejawia zachowania, które pokazują, że jest przystosowany do życia w niewoli”.

Podobnie jak inne zatwierdzone rasy, koty bengalskie muszą być zarejestrowane oraz poddane sterylizacji. W Brukseli wciąż obowiązuje zakaz hodowania innych kotów hybrydowych, w tym kota bengalskiego czwartej generacji. „Wprowadzono okres przejściowy, tak aby wszystkie koty ras hybrydowych mogły pozostać w niewoli do końca swojego życia”.

W kwestii miauczących i mruczących pupili zarówno w Belgii, jak i na całym świecie, historia czasami dumnie się puszy, czasami wstydliwie kładzie uszy po sobie. Człowiek nie zawsze był przyjacielski wobec udomowionych zwierząt tak, jak one były przyjacielskie dla swoich właścicieli. Dlatego choć ostatnio głównym zadaniem kotków jest dbać o futerko i na zawołanie poddawać się głaskaniu, koty czasem mają pieskie życie.

Anna Janicka

 

Źródła:

dobresobie.pl, ciekawostkihistoryczne.pl, itinari.com, wydarzenia.interia.pl

Belgian Society for the Elevation of the Domestic Cat

https://nl.shinshu-navi.com/cats-used-to-deliver-the-news-in-this-belgian-city-6c2a88

Facebook