Pokolenie „gniazdowników”
Coraz więcej dorosłych dzieci mieszka z rodzicami. Czy dlatego, że są leniwi, wygodni i mało samodzielni? Czy też dlatego, że zmagają się z brakiem pracy, własnego lokum, inflacją czy ryzykownymi kredytami. Nie chcą wyjść z rodzinnego domu, czy nie mają innego wyjścia?
Dwie strony medalu
Problem dotyczy dorosłych dzieci na całym świecie. We Włoszech mówią o nich „bamboccioni” – duże bobasy, w Niemczech „kidults” – dorosłe dzieci. W Wielkiej Brytanii „boomerang kids”, dzieci bumerangi, które zgodnie z nazwą i tak wrócą, gdy się je wyrzuci. W Japonii „parasaito shinguru” – pasożytujący singiel, a w Polsce –„gniazdownicy” – młode pisklaki, które nie mogą opuścić gniazda, bo ciągle potrzebują pomocy rodziców.
Dorosłe dzieci coraz częściej nie chcą wyprowadzić się z rodzinnego domu i odwlekają rozpoczęcie samodzielnego życia. U rodziców nie muszą płacić za mieszkanie, nie brakuje im pieniędzy na czynsz i jedzenie, a jeżeli dobrze zarabiają, mogą te pieniądze odłożyć, albo korzystać z uroków życia.
Przez lata zamieszkiwania pod rodzinnym dachem ci młodzi ludzie przyzwyczaili się do pewnego standardu życia. Po co więc mieliby to zmieniać? Sytuacja jest dla nich wygodna, obowiązki samodzielnego mieszkania odchodzą w nie wiadomo jak odległą przyszłość. Jednym słowem dobrze jest, jak jest.
Ale są też dorosłe dzieci, pozostające we wspólnym mieszkaniu z rodzicami, które wcale tego nie pragną. Nie stać ich na rozpoczęcie samodzielnego życia. Część z nich to wykształceni ludzie, po studiach na dobrych kierunkach, co z założenia powinno gwarantować im pracę. Powinno…
Mieszkają z mamą i tatą dlatego, że muszą, nie dlatego, że chcą. Partycypują w kosztach utrzymania mieszkania, dokładają się do wyżywienia i nie są w stanie odłożyć odpowiednich pieniędzy, aby rozpocząć samodzielne życie. Kredytu nie wezmą, bo trzeba go spłacać, poza tym banki nie są wcale chętne, by pożyczki młodym, niezamożnym ludziom przyznawać. Wynająć mieszkania też nie mogą, bo ich na to nie stać.
Jak wynika z danych Eurostatu ok 50 proc. Polaków w wieku 25-34 w mieszka w domach rodzinnych. W Polsce odsetek dorosłych mieszkających z rodzicami jest o około połowę wyższy niż średnia na starym kontynencie.
Wśród młodych ludzi w wieku od 25 do 29 lat, mniej lub bardziej wykształconych, 52 proc. otrzymuje stałą finansową pomoc od rodziców, w tym aż 27 proc. z nich jest na całkowitym utrzymaniu mamy i taty. 36 proc. nadal mieszka z rodzicami i nie założyło własnej rodziny, natomiast 12 proc. po ślubie nie wyprowadziło się z rodzinnego domu.
Kredytowa pętla na szyję
Młodzi ludzie są zdania, że w dzisiejszych czasach branie kredytu jest wiązaniem sobie pętli na szyi. O pracę trudno, może trzeba będzie przenieść się do innego miasta albo kraju. Co wtedy zrobić z niespłaconym mieszkaniem? Sprzedać? W czasach kryzysu, kiedy ceny nieruchomości są tak niestabilne, może okazać się, że zakupione mieszkanie straci na wartości, a niespłacony kredyt oznacza zabranie lokalu przez bank, wylicytowanie go za bezcen, a i tak to, co zostaje do spłacenia trzeba spłacić. Po 30 latach oddaje się bankowi dwa razy tyle pieniędzy, ile się wzięło.
Lepiej – mówią młodzi – wynajmować sobie mieszkanie i być finansowo niezależnym. Jeżeli uda się odłożyć trochę pieniędzy to, kto wie, może za 25, 30 lat stać nas będzie na małe własne mieszkanko. Nie rozumieją odwagi brania kredytu na 30 lat. Nie da się przecież przewidzieć tego, co może się wydarzyć. Nawet kiedy ma się swoje mieszkanie, opłaty są niemałe, lepiej więc lokum wynająć i być niezależnym. Jak noga się powinie, zawsze można przebiedować w taniej wynajętej kawalerce.
Trudne pytania, jeszcze trudniejsze odpowiedzi
Jak to właściwie jest z tymi „gniazdownikami”? Czy rzeczywiście są wygodni, leniwi i wyrachowani? Czy może nie mają pracy lub za mało zarabiają i nie stać ich na samodzielne życie?
Jest to bardzo zróżnicowana grupa. Inna sytuacja panuje w małym mieście bez przemysłu, z dużym bezrobociem sięgającym wśród młodzieży nawet 50 proc. Tam młodzi ludzie muszą mieszkać z rodzicami, bo nie mają innego wyjścia. Pół biedy, jeżeli mama i tata dysponują większym mieszkaniem czy domem. Wtedy dorosłe dziecko może cieszyć się jako taką autonomią.
Gorzej, gdy taka sytuacja ma miejsce na przykład w pokoju z kuchnią. Tacy młodzi ludzie mają pod górkę, szanse na wydostanie się z tego środowiska są minimalne, a oni sami nie mają pozytywnych wzorców do naśladowania. Nie wiedzą, co mają ze sobą zrobić, jak żyć, a przede wszystkim nie mają za co. Chcieliby zmienić swoje życie, ale nie wiedzą jak.
Żeby dojechać ze wsi do urzędu pracy w mieście trzeba mieć pieniądze na bilet. Młody niepracujący człowiek tych pieniędzy nie ma. Rodzice może dadzą, może nie. Nawet jeżeli będzie miał za co pojechać, szanse na otrzymanie pracy są minimalne, biorąc pod uwagę jego wykształcenie i lokalne potrzeby na rynku pracy. Kółko się zamyka.
Inną grupę młodych ludzi stanowią ci mieszkający z dobrze sytuowanymi rodzicami i bez żadnych oporów korzystający z ich pieniędzy. Uczą się, podnoszą swoje kwalifikacje, zwiedzają świat, nabywają doświadczenia i mieszkają z rodzicami. Bo tak jest wygodnie. Po co więc mieliby zmieniać układ, z którego zadowolone są obie strony. Jeśli są zadowolone…
Kolejna grupa to ci nieprzygotowani do samodzielności, których wizja brania odpowiedzialności za swoje życie po prostu przerasta. Obawiają się, że sami nie dadzą sobie rady, boją się samodzielności. Rodzice oczekują od nich, żeby stanęli na nogi, zrealizowali swoje życiowe cele. Młodzi też tego chcą, ale nie potrafią tego osiągnąć. Według statystyk taka postawa jest przyczyną coraz większej ilości depresji i samobójstw wśród młodych ludzi, którzy znaleźli się w bardzo niekorzystnej życiowej sytuacji.
To wszystko powoduje, że wielu młodych coraz później zakłada rodziny albo nie zakłada ich wcale. Rodzi się coraz mniej dzieci, co w przyszłości zachwieje polskim systemem emerytalnym.
Psychologowie mówią, że „gniazdownicy” to nie jest pokolenie egoistów. Skoro nie mogą mieć dóbr materialnych, żyją po swojemu. Podróżują, kolekcjonują, jednym słowem przeżywają życie tak, jak potrafią i mogą – mieszkając u mamy i taty.
Jak napisał internauta „gniazdownik”: „Mieszkanie z rodzicami nie jest żadnym wstydem. Wstydem jest być tak głupim, aby w Polsce na warunkach, które w cywilizowanych gospodarkach niektórzy mogliby nazwać lichwą, wziąć kredyt i być niewolnikiem niemal do końca życia”.
Marta Wawrocka