Kim właściwie jest socjopata? Czy może być groźny? Jak go rozpoznać, czy wyróżnia się czymś specjalnym? Te, i mnóstwo innych podobnych pytań, zadają sobie osoby, które podejrzewają, że z ich partnerem, bratem, sąsiadem, czy kolegą z pracy jest coś nie w porządku. Bo zachowanie socjopaty z punktu widzenia zdrowego emocjonalnie człowieka wzbudza lęk, niepokój i jest niewytłumaczalne, a mimo to nie bardzo umiemy powiedzieć, co tak naprawdę z tym człowiekiem jest nie tak.
Wyobraźmy sobie zatem, że spotykamy na swojej drodze osobę, która jest całkowicie pozbawiona sumienia i która nigdy się nie zastanawia nad konsekwencjami swojego postępowania; człowieka nierzadko obdarzonego charyzmą i urokiem osobistym pozwalającym mu zgrabnie manipulować i uwodzić innych. Pozorna pewność siebie socjopaty, początkowo bardzo urokliwa, przyciąga kolejne ofiary jak lep na muchy. Wyobraźmy sobie osobę, którą kompletnie nie obchodzi, czy to co robi, jest dobre i zgodne z normami społecznymi, która działa w sposób wyrachowany i podstępny kalkulując i grając ludźmi oraz ich uczuciami jak pionkami w grze.
Wyobraźmy sobie człowieka niezwykle inteligentnego, lecz wykorzystującego swoje walory intelektualne do czynienia zła wszędzie, gdzie tylko się pojawia. Mało tego… robiącego to wszystko w białych rękawiczkach i w tak przemyślany sposób, że ciężko jest mu nawet cokolwiek udowodnić. Człowieka, który z powodu przyszłych korzyści (finansowych, zawodowych czy też jakichkolwiek innych) będzie udawał – kiedy będzie mu to potrzebne – zakochanego, zaangażowanego i troskliwego. Człowieka, który jest przebiegłym, mściwym, całkowicie skoncentrowanym na sobie zimnokrwistym manipulatorem traktującym drugiego człowieka jak zabawkę. I to w dodatku głupią.
Bo socjopata, nie znając ani nie rozumiejąc uczuć wyższych, takich jak empatia czy poczucie przyzwoitości, nigdy nie doznając wyrzutów sumienia, żalu, czy współczucia, wszystkich innych uważa za naiwnych idiotów, którzy nie wiedzą, jak żyć. On za to wie i używa życia ile wlezie. Całkowicie wolny od jakichkolwiek ograniczeń. Nieważne, jaką najbliższym przyjdzie za to zapłacić cenę. Przecież to oni będą ją płacić, nie on, któż więc by się tym przejmował. Jest za to skrajnie egoistyczny, nigdy nie obchodzi go los najbliższych, przyjaciół i znajomych. Takimi sprawami jak uczucia innych po prostu nie zaprzątają sobie głowy. Nieskrępowana swoboda robienia tego co chce, bez wyrzutów sumienia, pozostaje przy tym w zasadzie całkowicie niewidoczna dla świata, bo socjopatę bardzo ciężko jest zdemaskować.
Kiedy jest mu to na rękę kłamie, fałszuje dokumenty i podpisy, pozbywa się dowodów, knuje za plecami rodziny, współpracowników, czy też klientów, podrabia dowód osobisty, wchodzi w związki „miłosne” dla pieniędzy, z premedytacją i bez jednego mrugnięcia okiem okłamuje ufających mu ludzi, czyniąc to wszystko z niebywałą swobodą wynikającą z braku sumienia, a co za tym idzie braku lęku przed konsekwencjami swojego postępowania. Jednym słowem „hulaj dusza, piekła nie ma”.
Można powiedzieć – król życia zaspokajający swe nawet najbardziej wymyślne zachcianki i potrzeby, często w obrzydliwy sposób tyranizujący przy tym najbliższe otoczenie. Ot, gnębienie innych… ulubiona zabawa socjopaty. W końcu jakoś musi się typek psychicznie podbudować. I to jego przekonanie, że może zrobić absolutnie wszystko. Dobrze, jeśli nie ma przy tym zacięcia sadystycznego i skłonności do agresji. Często jednak ma. To daje mu poczucie władzy i siły.
Jeśli będzie nim Wasz kolega z pracy i będzie mu na rękę abyście zostali z firmy zwolnieni (bo dzięki temu więcej zarobi, albo uzyska bardziej prestiżowe stanowisko), to tak wszystko uknuje i zmanipuluje, że się nawet nie obejrzycie, a pozostaniecie bez zatrudnienia. Jeśli natomiast upatrzy sobie majętną narzeczoną, klęknie czym prędzej udając zakochanego i zapewniając o swojej miłości aż po grób. Pani haczyk połknie i teraz już tylko wyczekiwać pięknej katastrofy. A udawać uczucia, to socjopata potrafi. Potrafi – gdyż jest znakomitym obserwatorem – uczucia udawać, ale nie odczuwać.
Socjopata nie przejawia bowiem żadnych głębszych emocji, jest w środku pusty jak dzwon. Nie ma w nim nawet krzty empatii, żadnego szczerego pragnienia podtrzymywania emocjonalnych więzi z żoną, bratem, czy kimkolwiek innym. Małżeństwa socjopatów (tak, znakomicie potrafią oni zmanipulować niepodejrzewającą niczego kobietę, która przekonana o jego miłości poślubia ów wybrakowany egzemplarz) są pozbawione uczuć, zimne i toksyczne. Żona w oczach socjopaty stanowi bowiem jego własność. Jej odejście (jeśli w ogóle jej się to uda) doprowadzi socjopatę do wściekłości czy ataku szału (jak śmiała), lecz nigdy do smutku, żalu, czy też poczucia winy. Tego się po socjopacie nie spodziewajcie. Współmałżonek stanowi bowiem raczej rodzaj wyposażenia domowego.
Socjopaci stanowią około 4 procent populacji. Mało? Zatem zajrzyjcie, proszę, Państwo do swojego Facebooka i jeśli macie na przykład 500 znajomych, oznacza to ni mniej ni więcej, że ok 20 osób spośród nich to socjopaci lub osobowości o rysie socjopatycznym. Te 4 procent populacji niszczy nasze rodziny, miłosne relacje, opróżnia nasze konta, pozbawia nas pracy, deprecjonuje osiągnięcia i obniża nasze poczucie własnej wartości. Robi to przy tym z uśmiechem na ustach i uczuciem sadystycznej satysfakcji. Szkody emocjonalne wyrządzone przez socjopatów są głębokie, trwałe i często kończą się dramatami całych rodzin. Osoby, które miały do czynienia z socjopatą, przychodzą do mnie z przewlekłymi stanami lękowymi, paraliżującą depresją czy też innymi zaburzeniami natury psychicznej. I w ten oto sposób sumienie, które dla znakomitej większości z nas jest kwestią fundamentalną, okazuje się wyznaczać głęboką linię podziału znacznie bardziej wyraźną niż inteligencja, wykształcenie czy kolor naszej skóry. Ludzie bez sumienia różnią się bowiem od nas bezbrzeżną pustką w swojej psychice dokładnie tam, gdzie jest istota naszego człowieczeństwa.
Aleksandra Szewczyk, psycholog