W ujęciu przyrodniczym sen jest to stan, w którym następuje wyłączenie świadomości, obniżenie zdolności reagowania na bodźce zewnętrzne oraz zwolnienie tempa ogólnej przemiany materii. Sen zapewnia komórkom układu nerwowego wypoczynek i odbudowę rezerw regeneracyjnych.
Można by właściwie powiedzieć, że sen jest stanem wyjściowym w życiu człowieka – ze stanu senności stopniowo jesteśmy przystosowywani przez odpowiednie bodźce do stanu czuwania. Co ciekawe, w starożytności sen uważano za stan pokrewny śmierci.
Tymczasem upowszechniające się zaburzenia snu to epidemia naszych czasów i nie wygląda na to aby miało się w tej kwestii szybko zmienić. Bezsenność dotyka już około połowy ludzi na świecie. W dużej mierze sami jesteśmy za to odpowiedzialni. Od najmłodszych lat przyzwyczajamy się do okradania siebie ze snu. Już małe dzieci sprytnie kombinują jak by tu opóźnić chwilę udania się do łóżka, o nas dorosłych nie wspomnę. A warto tu dodać, że jeżeli chodzi o sen to liczy się nie tylko jego długość, ale także jakość, wydajność.
Sen snowi nie jest równy. Niewyspani chodzimy jak połamani. Drażliwi, w złym humorze, uskarżający się na bóle głowy. Jeśli do tego dołączymy apatyczny nastrój, obniżenie koncentracji uwagi, kłopoty z pamięcią, szybsze wyczerpanie psychofizyczne i ogólne rozdrażnienie to można powiedzieć, że mamy gotowy przepis na katastrofę. Układ nerwowy nie jest w stanie przełączyć się w stan spoczynku nieustannie pozostając w trybie czuwania doprowadzając tym samym do odrętwiającego wyczerpania.
I tak dziś powstają laboratoria snu, przybywa specjalistów zajmujących się jedynie tą dziedziną nauki, a my coraz częściej trafiamy do szpitala na polisomnografię, czyli na badanie snu służące do wykrywania zaburzeń takich jak bezdech senny, bezsenność, narkolepsja czy zaburzenia zachowań w fazie snu REM. Badanie to polega na monitorowaniu podczas snu fal mózgowych (EEG), pracy serca (EKG), poziomu tlenu we krwi (pulsoksymetria) oraz napięcia mięśniowego (EMG).
Jaki wpływ na sen ma nasz tryb życia? Kluczowy. I tak jak troszczymy się (a przynajmniej część z nas) o to co jemy, jak wypoczywamy, ile czasu w ciągu tygodnia przebywamy na świeżym powietrzu tak samo, a może przede wszystkim powinniśmy się zatroszczyć o sen, czyli o nasze główne źródło regeneracji. A w tej kwestii z dekady na dekadę jest coraz trudniej, bo jak tu wprowadzić uregulowany tryb życia kiedy praca, dzieci, obowiązki, pasje i szereg innych codziennych czynności często nie mieszczą się w harmonogramie dnia.
Jak do tego dołożymy choroby somatyczne, uzależnienia, światło niebieskie z ekranów, które zakłóca wydzielanie melatoniny i działa dezorganizująco na rytm dobowy, to wychodzi na to, że nasz mózg praktycznie nigdy nie zwalnia i nie potrafi w sposób naturalny przejść w stan spoczynku.
Przesypiamy jedną trzecią życia. To bardzo dużo, ale jest to konieczne. Przedłużać snu poza tę normę nie należy, ale nie można też skracać go bez szkody dla zdrowia. Jedynym rozsądnym wyjściem jest nauczenie się „przygotowywania” do możliwie jak najbardziej wydajnego, naturalnego snu. Przy dokładnym przestrzeganiu regularnego trybu życia układ nerwowy wyczerpuje się znacznie mniej, co jest szczególnie ważne o osób o słabszym (a więc łatwiej wyczerpującym się) układzie nerwowym.
Istnieją bardzo duże indywidualne różnice w zapotrzebowaniu na sen. Istotny wpływ ma stan zdrowia, wiek, rodzaj wykonywanej pracy. Najczęściej jednak potrzebujemy siedmiu, ośmiu godzin snu aby odzyskać dobre samopoczucie i energię do pracy. Warto też wiedzieć, że w miarę starzenia się potrzeba snu maleje osiągając w wieku podeszłym zakres trzech, czterech godzin snu nocnego plus częste drzemki w ciągu dnia.
Najgłębszy, najwartościowszy z biologicznego punktu widzenia jest sen około godziny po zaśnięciu. No i zdecydowanie przed północą, idealnie w okolicach godziny dwudziestej drugiej. Po trzech godzinach sen jest już płytszy. Im dłużej trwa, tym częstsze są ruchy naszego ciała. Bezwzględne zapotrzebowanie na sen u danej osoby można ustalić przez obserwację, ile godzin wystarcza jej do tego, aby nie czuła senności w ciągu dnia.
Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że bruksizm (nawykowe, nieświadome zaciskanie i zgrzytanie zębami w czasie snu), który do niedawna uchodził za problem stomatologiczny ma podłoże emocjonalne (depresja, stany lękowe, stres) i w znaczący sposób pogarsza jakość snu. Bruksizm jest efektem przeciążenia układu nerwowego i często jest związany z epizodami bezdechu sennego.
Jak na nasz sen wpływa hałas? O jego szkodliwości świadczy m. in. fakt, że małe zwierzęta poddane silnym urazom dźwiękowym giną w przeciągu paru minut lub godzin – zależnie od nasilenia dźwięku. Na sekcji stwierdza się zmiany w tkance nerwowej mózgu. U ludzi pod wpływem hałasu dochodzi do zaburzeń neurowegetatywnych. Sytuację pogarsza w znacznym stopniu to, że ściany naszych nowoczesnych budynków mieszkalnych sprawiają, że w sypialni jesteśmy my oraz nasi sąsiedzi, których często słyszymy tak dokładnie jakby siedzieli pół metra od nas.
Zaburzenia snu powtarzające się i trwające dłuższy czas, wiele dni, tygodni, które doprowadzają do zwiększonej drażliwości i ogólnego wyczerpania organizmu są wskazaniem do udania się do lekarza.
Jeśli borykasz się z kłopotami z zaśnięciem to być może zainteresują Cię poniższe dane:
* używanie telefonu tuż przed snem o 48 procent zwiększa prawdopodobieństwo, że zasypianie zajmie nam ponad godzinę
* korzystanie w tym czasie z komputera zwiększa to prawdopodobieństwo do 52 procent.
Światło niebieskie pochodzące z wszelkiego rodzaju urządzeń elektronicznych jest głównym sabotażystą snu, szczególnie w godzinach tuż przed udaniem się na spoczynek. Może przy tym upośledzić syntezę melatoniny mającej kluczowe znaczenie dla łatwego zasypiania o pięćdziesiąt procent. Zróbmy sobie zatem zdrowotną przysługę i dla własnego dobra starajmy się go za wszelką cenę unikać.
I na koniec: nie odkryję nic nowego, ale chroniczny stres i funkcjonowanie w trybie „uciekaj albo walcz” z ciągłym pompowaniem adrenaliny zabija sen. Ten tryb pozwolił nam wieki temu przetrwać jako gatunkowi, natomiast teraz nie służy nam zbyt dobrze. W rezultacie jesteśmy wszyscy chronicznie przestymulowani, działamy motywowani wyrzutami adrenaliny i mimo wysiłków nie potrafimy się rozluźnić ani w dzień, ani w nocy.
Większość osób cierpiących na bezsenność chciałaby pójść drogą na skróty. Otrzymać od lekarza magiczną tabletkę i tym samym pozbyć się problemu. Tylko, że nasz organizm nie słucha tak mocno leków, jak słucha biologicznych wyznaczników. Żyjąc nieregularnie i niehigienicznie odbieramy sobie szansę na przywrócenie naturalnej równowagi, która jest niezbędna jeśli chcemy zadbać o dobry, wydajny sen.
Aleksandra Szewczyk, psycholog



