„Belgia nie istnieje, są tylko Flamandowie i Walonowie”
Charles-Maurice de Talleyrand
W momencie powstania Królestwa Belgii w 1830 roku, w ramach państwa belgijskiego Flamandowie i Walonowie żyli w kraju, w którym dominowała kultura i język francuski.
Nowopowstałe państwo ze stolicą w Brukseli zamieszkiwali francuskojęzyczni Walonowie na południu i niderlandzkojęzyczni Flamandowie na północy. Frankofoni, choć stanowili zaledwie 10 proc. populacji, przejęli całkowitą kontrolę nad rodzącym się państwem. Językiem urzędowym stał się francuski. Posługiwały się nim głównie wyższe klasy społeczne, mieszkańcy południowych prowincji walońskich, ponadto wpływowe, choć niewielkie grupy w dużych flamandzkich miastach, głównie Brukseli, Antwerpii i Gandawie.
Językiem niderlandzkim mówiły niższe warstwy społeczne, które dotkliwie odczuwały francuską dominację językową, dotykającą wszystkich aspektów życia. Flamandowie czuli się w Belgii obywatelami drugiej kategorii. I choć konstytucja z 1831 roku gwarantowała im pełne prawo do posługiwania się własnym językiem, to de facto szkolnictwo, system administracji państwowej czy sądownictwo były wyłącznie francuskojęzyczne. Bez znajomości francuskiego nie można było mieć wyższej pozycji społecznej i szacownego zawodu. A dla Flamandów język francuski był niedostępny.
Władze i arystokracja latami pomijały i ignorowały język, którym posługiwała się duża część ludności kraju. Spowodowało to niechęć i wrogość Flamandów do języka francuskiego, która w jakimś stopniu trwa do dziś.
Ruch Flamandzki
W roku 1848 narodził się Ruch Flamandzki, dzięki któremu pod koniec XIX wieku parlament uchwalił serię ustaw uznających dwujęzyczność w Belgii. W szkolnictwie i administracji władze zezwoliły na używanie języka niderlandzkiego. Co ciekawe – dopiero w 1961 roku belgijski kodeks cywilny został przetłumaczony na niderlandzki.
W 1898 roku weszło w życie Prawo do równości (j. franc. Loi d’égalité, j. nid. Gelijkheidswet), które nakazywało publikowanie dekretów królewskich i ustaw w języku francuskim i niderlandzkim, co nadało obu tym wersjom jednakową moc prawną. Tym samym język niderlandzki stał się drugim językiem oficjalnym w Królestwie. Ale droga do prawdziwego językowego równouprawnienia była jeszcze długa.
Narastały spory między Flamandami a Walonami. Podczas I wojny światowej do rangi symbolu urosło to, że zmobilizowani w 1914 roku szeregowi żołnierze z Flandrii często nie rozumieli rozkazów wydawanych przez ich przełożonych, francuskojęzycznych oficerów.
Podczas drugiej wojny światowej niemieccy okupanci podsycali różnice pomiędzy Flamandami, Walonami i ludnością niemieckojęzyczną. W każdym z regionów rosło poparcie dla nacjonalistów, mnożyły się oskarżenia o współpracę z okupantem niemieckim i kolaborację, a relacje pomiędzy Walonami i Flamandami były coraz gorsze.
W 1961 r. premier Thoedore Lefèvre, pragnąc uspokoić nastroje społeczne, zaproponował ustawy językowe regulujące między innymi sprawy związane z użyciem języka w szkolnictwie, administracji i sądownictwie.
W 1963 roku podpisana została umowa wytyczająca granicę językową. Przebiegała ona w pobliżu miasta Leuven (franc. Louvain). W odpowiedzi na trwające protesty społeczne studentów i profesorów Katolickiego Uniwersytetu w Leuven nastąpił jego podział. Aż do roku 1968 uniwersytet pozostawał uczelnią dwujęzyczną – językami wykładowymi były francuski i niderlandzki. Wskutek protestów w Leuven pozostał flamandzki Katolicki Uniwersytet, a grupa francuskojęzyczna przeniosła się do nowo wybudowanego uniwersytetu Louvain-la-Neuve znajdującego się tuż za granicą językową. Podobna sytuacja miała miejsce w Brukseli. Obok Wolnego Uniwersytetu w Brukseli (Université Libre de Bruxelles) powstał jego niderlandzkojęzyczny odpowiednik (Vrije Universiteit Brussel).
W 1970 r. doszło do fundamentalnej zmiany zapisów w Konstytucji Belgii, która dała początek trzem regionom. W 1973 r. Rada Niderlandzkiej Wspólnoty Kulturowej dekretem uznała język niderlandzki za język oficjalny na terenie tej Wspólnoty. Zawarte w 1977 roku tzw. Pakty Wspólnotowe zawierały rozwiązania szczegółowe, mające obwiązywać w trzech regionach. W ich wyniku Flamandowie w Brukseli oraz obywatele francuskojęzyczni Belgii, zamieszkujący w gminach na jej obrzeżach, otrzymali równe prawa.
Wspólnota Niemiecka
Po zakończeniu I wojny światowej w 1919 roku podpisany został Traktat Wersalski, który na kruchych podstawach ustanowił w Europie nowy porządek polityczny. Winą za rozpętanie wojny obarczono Niemców. To oni mieli ponieść konsekwencje popełnionych zbrodni i strat materialnych. W myśl postanowień Traktatu Belgia uzyskała pograniczne rejony dotąd należące do Niemiec: Eupen, Sankt-Vith i Malmedy.
Wkrótce rozpoczęły się tajne negocjacje pomiędzy Brukselą a Berlinem, w celu odkupienia przez Niemców tych terenów. Ogromna jak na tamte czasy kwota 200 milionów marek w złocie miała poprawić sytuację ekonomiczną Belgii. Pomysł spalił na panewce z powodu zdecydowanego sprzeciwu Francji.
Po dojściu do władzy Hitlera belgijscy Niemcy, zafascynowani nazistowską ideologią, coraz silniej nawoływali do połączenia się z Niemcami. W czasie II wojny światowej tereny te znów znalazły się w granicach Niemiec. Ich mieszkańcy byli postrzegani przez Nazistów jako rdzenni Niemcy, dlatego ponad 8 tysięcy mężczyzn zostało wcielonych do Wermachtu. Po zakończeniu wojny terytorium powróciło do Belgii, a nienaruszalność granic potwierdził niemiecko-belgijski traktat z 1956 roku. I tak jest do dzisiaj.
W latach 80. ustanowiono trzy wspólnoty językowe: francuską, niderlandzką i niemiecką, której język stał się trzecim językiem urzędowym.
Gminy z ułatwieniami językowymi
Złożona struktura administracyjna Belgii, gdzie obywatele oficjalnie mogą posługiwać się trzema językami, prowadzi do wielu problemów. Niby wszystko jest prawnie zapisane, ale nie zawsze wszystko jest jasne. Wychodząc naprzeciw potrzebom niektórych lokalnych społeczności, ustanowiono tzw. gminy z ułatwieniami językowymi (gemeenten met taalfaciliteiten). Zgodnie z konstytucją gwarantują one obywatelowi usługi także w innym języku, niż ten obowiązujący na danym terenie.
Takie gminy na terenie niderlandzkojezycznym i niemieckojęzycznym muszą zapewniać obywatelom francuskojęzycznym ułatwienia w zakresie porozumiewania się w języku francuskim. Podobnie jest w Walonii, gdzie gminy ze statutem ułatwień językowych muszą zapewniać usługi w języku niderlandzkim lub niemieckim.
Teoria to jedno, a praktyka – drugie. Swego czasu głośno było o miejscowości Kraainem we Flandrii tuż za granicą regionu stołecznego Brukseli. Dawniej było to miasteczko flamandzkie. Obecnie 80 proc. mieszkańców to frankofoni. Dlatego Kraainem jest jedną z sześciu na obrzeżach Brukseli gminą z ułatwieniami. Językiem urzędowym pozostaje tu niderlandzki. Przed wyborami w 2006 r. burmistrz wysłał mieszkańcom zaproszenia do udziału w wyborach po francusku, podczas gdy prawo językowe stanowi, że wszelka oficjalna komunikacja odbywa się głównie w języku niderlandzkim. Właściwi ministrowie flamandzcy odmówili zatem zatwierdzenia mianowania burmistrza. Podobna sytuacja miała miejsce w dwóch innych gminach z ułatwieniami językowymi.
Bruksela
Stolica z założenia jest miastem dwujęzycznym, położonym 10 kilometrów od granicy językowej na obszarze niderlandzkojęzycznym. Na Brukselę składa się 19 dzielnic na prawach gmin.
Na początku XIX wieku w stolicy sytuacja językowa nie odbiegała od tej na terenie innych miast flamandzkich. Dominował język francuski. Z biegiem czasu inne flamandzkie miasta stały niderlandzkojęzyczne, a Bruksela pozostała francuskojęzyczna.
Po odzyskaniu przez Belgię niepodległości stolica stała się symbolem nowego państwa, a hasło „jeden kraj, jeden naród, jeden język” umocniło rolę języka francuskiego. To francuski dawał możliwość awansu społecznego i zawodowego, zaś niderlandzki oznaczał przynależność do biednej i słabo rozwiniętej grupy mieszkańców północnej Belgii. Albowiem cały wysiłek nowo powstałego państwa skierowany został na wsparcie rozwoju przemysłu w Walonii.
W lipcu 1971 roku powstała Aglomeracja Brukselska łącząca 19 gmin, która uzyskała wiele uprawnień między innymi w zakresie zdrowia, bezpieczeństwa, transportu, zagospodarowywania przestrzennego czy też porządku publicznego. Od 1989 roku Stołeczny Region Brukseli ma status autonomiczny, tak jak Region Flandrii i Region Walonii.
Bruksela-Halle-Vilvoorde
Trzy gminy – Bruksela-Halle-Vilvoorde (BHV), tworzące okręg wyborczy i prawny, a także okręg sądowniczy – jego mieszkańcy mogą występować przed sądami po francusku – to kość niezgody między frankofonami a Flamandami. Obejmuje teren Brukselskiego Regionu Stołecznego oraz zachodnią połowę Flamandzkiej Brabancji i Region Flandrii (Halle-Vilvoorde). To dzięki istnieniu BHV frankofoni z niektórych flamandzkich gmin mogą głosować w wyborach na francuskojęzycznych kandydatów, którzy we flamandzkich okręgach nie mieliby szans na wygraną.
Na temat okręgu wyborczego Brussel-Halle-Vilvoorde Sąd Konstytucyjny wypowiedział się w orzeczeniu z 2003 roku. Stwierdził, że dotychczasowy podział Belgii na okręgi wyborcze narusza zasadę równości konstytucyjnej i dał czas politykom na rozwiązanie tej kwestii do następnych wyborów federalnych zaplanowanych na 2007 rok. Do tej pory nic się nie zmieniło, reformy okręgu wyborczego Bruxelles-Hal-Vilvorde, który sięga daleko poza granice Brukseli w głąb Flandrii, nie ma.
Flamandowie uważają, że BHV narusza integralność terytorialną Flandrii i ma służyć frankofonom w przyłączeniu kolejnych gmin do dwujęzycznej Brukseli. Francuskojęzyczni mieszkańcy okręgu chcą go utrzymać za wszelka cenę wiedząc, że jego likwidacja doprowadzi do głębokich zmian ustrojowych.
Na razie niby wszystko jest w porządku. Panuje tak zwane równouprawnienie językowe: telewizja publiczna nadaje programy po niderlandzku, francusku i niemiecku. Ale w szkołach, partiach politycznych, literaturze czy sztuce nadal widoczny jest podział według języka.
Anna Janicka