Ludzie dorośli byli młodzi kiedyś. Ludzie młodzi są młodzi teraz. I tak jak ich rodzice szukają autorytetów i zasad moralnych, do których mogliby się odnieść.
Choć dorośli często twierdzą, że młodzież „ma teraz lepiej”, prawda bywa zupełnie inna. Dzisiejszy świat stawia przed młodymi ludźmi wyzwania, których poprzednie pokolenia nie znały. Presja rówieśników, ciągła obecność w mediach społecznościowych, porównywanie się do nierealnych wzorców z internetu – to tylko wierzchołek góry lodowej.
Jak więc odnaleźć siebie w rzeczywistości, w której oczekuje się od młodego człowieka wszystkiego i natychmiast? Co ma robić, kiedy nie ma już siły spełniać oczekiwań innych? I gdzie w tym wszystkim jest miejsce na rozmowę, zaufanie i zwykłą, codzienną bliskość?
Bycie nastolatkiem w XXI wieku to opowieść złożona, niekiedy chaotyczna, czasem bolesna, a często cicha, bo rzadko kto jej słucha. Młodzi ludzie, w wieku nastoletnim, to pokolenie zmuszone odgrywać rolę dojrzałych i pewnych siebie, podczas gdy w środku są pytania, wątpliwości, brak wiary w siebie.
Niby młodzi mają wszystko. Smartfony, dostęp do edukacji, modne ubrania, możliwość decydowania o sobie. W rzeczywistości coraz częściej są samotni, niesłuchani, źle rozumiani. Dorośli, często w dobrej wierze, próbują ich wychowywać z pozycji siły, doświadczenia lub… zmęczenia. Przesyłają im wzorce, których sami nie weryfikują, a potem dziwią się, że młodzi ludzie nie chcą ich słuchać. A przecież oni nie proszą o doskonałość. Proszą o obecność.
Nie da się zaprzeczyć: dorastanie zawsze było trudne. Ale dziś to wyzwanie nabrało nowego wymiaru – cyfrowego, emocjonalnego, społecznego i rodzinnego. Jak wygląda to życie nastolatka naprawdę?
Między wolnością a samotnością
Dorośli lubią mówić, że dzisiejsza młodzież „ma wszystko”. Ale to „wszystko” bywa ciężarem. Nikt nie pyta ich, czy tego chcieli. Zamiast prostych odpowiedzi, dostają niekończące się możliwości, wybory i oczekiwania. Mają być jednocześnie sobą i kimś wyjątkowym. Niezależni, a zarazem ułożeni. Nowocześni, ale z zasadami. Dobrze wychowani, ale przebojowi. I jeszcze uśmiechnięci. W końcu przecież „czego im brakuje”.
Prawda jest taka, że brakuje im bardzo wiele. Rodzice ich nie rozumieją. Czasem zapomnieli już, co to znaczy być młodym. A czasem nawet nie próbują zrozumieć. Wymagają. Wychowują z poziomu ekranu, zostawiając w lodówce banknot i wiadomość na stole. Zawiozą, zapłacą, zapiszą, ale nie usiądą i nie zapytają: „Jak się dzisiaj czujesz?”.
Nie mają czasu, albo siły. I choć wielu z nich naprawdę kocha swoje dzieci, nie zawsze potrafi to pokazać tak, jak dziecko tego potrzebuje. Nastolatek w rodzinie staje się często elementem układu logistycznego, nie osobą z krwi i kości, z emocjami i słabościami.
Zamiast z rodzicami – rozmawiają z internetem. Szukają porad w filmikach, porównują się z idealnymi profilami w mediach społecznościowych. Każdy like to potwierdzenie, że istnieją. Że są ważni. Że się liczą. Nie mają autorytetów takich jak ich rodzice – dzisiaj w rolę przewodników weszli influencerzy, celebryci, bohaterowie memów. Dla młodych dziewczyn wzorem staje się kobieta znana wyłącznie z Instagrama, która więcej mówi o filtrach niż o wartościach. Dla chłopaków – ktoś, kto zbudował karierę na kontrowersji, wulgarności i prowokacji.
Młodzież nie jest „do niczego”. Jest zagubiona. I bywa przerażona. To ogromna różnica.
Presja, która nie odpuszcza
Dzisiejszy nastolatek żyje pod nieustanną presją. Ma być lubiany. Ma mieć styl. Ma się znać na wszystkim. Jeśli nie zna zostaje w tyle. Jeśli nie ma markowych ubrań – jest śmieszny. Jeśli nie udostępnia stories znika z towarzyskiej mapy. Jeśli czegoś nie wie nikt mu nie pomoże, tylko go wyśmieje. Młodzi funkcjonują w świecie, w którym własna wartość jest mierzona ilością reakcji pod zdjęciem. A przecież każdy, kto był młody, wie, jak łatwo wtedy stracić wiarę w siebie. Jak mocno rani brak akceptacji. Jak trudno przyznać się do słabości.
Czasem młody człowiek, który nie wytrzymuje tego tempa, szuka ucieczki. Zdarza się, że sięga po alkohol. Albo papierosy. Albo coś mocniejszego, co przynajmniej na chwilę pozwala mu zapomnieć. Czasem wchodzi w relacje, które są toksyczne, ale przynajmniej ktoś daje mu uwagę. Innym razem ucieka w świat ekranów, bo tam łatwiej jest być kimś. Zdarza się, że znikają z życia społecznego, ze szkoły, z samych siebie.
A dorośli nie zauważają, że dzieci dorastają dziś w rzeczywistości, która jest znacznie bardziej skomplikowana. Ich własna młodość miała ograniczenia, dzisiejsza oferuje ich pozór. Ale właśnie dlatego młodzi ludzie tak często nie potrafią odnaleźć się w tej „wolności bez granic”. Nikt ich nie nauczył, jak z niej korzystać.
Wartości? Przestały być modne. Normy? Elastyczne. Granice? Często nieistniejące. A jeśli dziecko nie dostaje od rodziców ram, w których może bezpiecznie się rozwijać, samo sobie ich nie stworzy.
Rodzice są, ale jakby ich nie było
Nieodpowiednie zachowanie, wagary, sięganie po używki to nie zawsze wina złego towarzystwa. Często to efekt samotności. Braku uwagi. Albo wychowania, które bardziej przypominało system nagród i kar niż autentyczną relację. Bo to przecież rodzice odpowiadają za swoje dzieci. To oni pokazują, co to znaczy być człowiekiem. To oni mają uczyć, tłumaczyć, być obecni.
Często tej obecności brakuje. Zamiast niej są prezenty, opłacone korepetycje, wyjazdy, lekcje języków, zawody sportowe. Ale kiedy trzeba porozmawiać o uczuciach nie ma komu. Kiedy trzeba zadać niewygodne pytanie i poczekać na odpowiedź – cisza. Rodzice są, ale jakby ich nie było. Chcą dla dziecka wszystkiego, ale nie dają tego, co najważniejsze: czasu, uwagi, czułości.
Dzieci w takiej atmosferze uczą się, że ważne jest to, co się ma a nie to, kim się jest. Że warto być najlepszym, ale niekoniecznie dobrym. Że trzeba mieć rację, ale nie trzeba słuchać innych. I potem ten sam świat, który nie dał im odpowiedzi, oczekuje, że będą gotowi do dorosłego życia. A przecież nie są. Bo skąd mają wiedzieć, jak wygląda bliskość, skoro jej nie doświadczyli? Skąd mają znać granice, skoro nikt im ich nie postawił? Skąd mają rozumieć szacunek, skoro był tylko słowem bez pokrycia?
Czy nastolatki dziś mają łatwiej? W niektórych aspektach tak. Mają dostęp do wiedzy, do narzędzi, do możliwości, o jakich poprzednie pokolenia mogły tylko marzyć. Ale jednocześnie żyją w świecie, który wymaga od nich więcej, szybciej i głośniej. Świecie, który nagradza powierzchowność i ignoruje głębię. W którym trzeba być zawsze online, zawsze uśmiechniętym i zawsze gotowym na ocenę.
To nie jest proste. I nie powinno być samotne. Bo dojrzewanie to nie tylko biologiczny proces – to emocjonalna podróż. A każda podróż jest łatwiejsza, kiedy ktoś towarzyszy nam po drodze. Tym kimś powinien być rodzic. Nie kontroler. Nie sponsor. Ale przewodnik. Ktoś, kto nie tylko wyznacza kierunek, ale idzie obok. Kto umie słuchać, a nie tylko mówić. Kto potrafi przyznać się do błędu i powiedzieć: „Też kiedyś byłem młody”.
Hanns Korcz