Antwerpska legenda, opowiadająca o losach chłopca o imieniu Nello i jego psa Patrasche, jest historią o bezwarunkowej miłości, lojalności i wiecznej przyjaźni.
Dawno temu, na obrzeżach Antwerpii, w ubogim rolniczym Hoboken mieszkał chłopiec o imieniu Nello. Jego matka zmarła, kiedy miał dwa lata, ojca nigdy nie poznał. Opiekował się nim dziadek Jan weteran wojny napoleońskiej. Żyli w biedzie, nie mając żadnych perspektyw na poprawę losu.
Nello miał dwójkę wiernych przyjaciół, Aloise – córkę zamożnego młynarza Millera, który stanowczo sprzeciwiał się tej przyjaźni, oraz wiernego psa Patrasche.
Przyjaźń chłopca i psa rozpoczęła się w dramatycznych okolicznościach. Pewnego dnia, kiedy Nello wraz z dziadkiem zawozili mleko do miasta (było to ich jedyne źródło utrzymania), na poboczu drogi zauważyli pobitego psa. Zabrali skatowane i wychudzone zwierzę do swojej chaty i opatrzyli mu rany. Pies wrócił do zdrowia, a nazwany został Patrasche – tak na drugie imię miała matka Nello. Chłopiec i pies stali się nierozłączni.
Pewnego razu Nello odwiedził antwerpską katedrę, gdzie zafascynowały go dzieła Rubensa. Od tej pory, sam albo w towarzystwie Aloise, wślizgiwał się do świątyni, aby popatrzeć na prace mistrza. Za każdym razem miał nadzieję, że uda mu się zobaczyć największe arcydzieło Rubensa „Podniesienie krzyża”, ale niestety było ono zakryte i obejrzeć je można było dopiero po uiszczeniu pewnej kwoty. Nie była to wielka suma pieniędzy, ale dla biednego chłopca i tak niemożliwa do zdobycia.
Nello od zawsze chciał malować, wiedział, że ma talent. Od czasu wizyty w katedrze marzył o tworzeniu takich dzieł jak mistrz Rubens. Antwerpscy malarze dostrzegli wyjątkowy talent chłopca i wyposażyli go w przybory do malowania, aby mógł realizować swoje marzenia. Malował w każdej wolnej chwili.
Pewnego dnia w Antwerpii ogłoszony został konkurs dla malarzy. Na zwycięzcę czekała niebagatelna kwota 300 złotych franków i dwuletnie stypendium w szkole dla artystów. Nello, po raz kolejny wyposażony przez antwerpskich artystów w niezbędne przybory malarskie, zabrał się do pracy. W wyznaczonym terminie zaniósł rysunek do cechu, aby sławni mistrzowie mogli ocenić jego pracę. Na wyniki musiał jednak poczekać.
Wygranie konkursu dawało mu nadzieję na lepszą przyszłość. Z Aloise. Tymczasem stan zdrowia dziadka Jana stale się pogarszał i na Nello spadł cały ciężar dostarczania mleka do miasta. Pomagała mu Aloise, jeżeli akurat udało się jej wyrwać spod kurateli ojca.
Nadeszła ostra i mroźna zima. 23 grudnia, z racji wieku i nękających go chorób zmarł dziadek Jan. Następnego dnia, w Wigilię, doszło do pożaru w obejściu Millera. Młyn spłonął doszczętnie, a jego właściciel o podpalenie oskarżył Nello. Doprowadził również do wyrzucenia chłopca i psa z chatki, która była ich domem.
W ten wigilijny bardzo mroźny wieczór Nello i Patrasche wędrowali po zgliszczach młyna, próbując znaleźć jakieś schronienie. Nagle chłopiec dostrzegł niewielkie zawiniątko. Ku swojemu zdumieniu odkrył, że to sakiewka pełna pieniędzy, która z pewnością należała do ojca Aloise. Chociaż głodny, zmarznięty i niesłusznie oskarżony, nie wahał się ani przez chwilę. Udał się do młyna i oddał pieniądze Millerowi.
Zaskoczony młynarz pojął, że chłopiec choć ubogi jest uczciwy i chcąc się zrehabilitować zaprosił go na wigilijną wieczerzę. Nello jednak odmówił. Duma i wcześniejsze upokorzenia nie pozwoliły mu skorzystać z zaproszenia. Porozmawiał tylko chwilę z Aloise i dał jej na pamiątkę portret przedstawiający ją siedzącą nad brzegiem jeziora. Dziewczyna przyjęła go ze łzami w oczach, a chłopiec z psem znów ruszyli w drogę.
Kiedy dotarli do Antwerpii, udali się do cechu artystów, aby poznać wyniki konkursu malarskiego. Ku rozpaczy Nello okazało się, że to nie on został zwycięzcą. Chłopiec całkowicie się załamał. Wszystkie jego plany, marzenia i nadzieje legły w gruzach. Wiedział, że jego rysunek jest przepiękny. Włożył w niego mnóstwo pracy i całe swoje serce. Nie mógł uwierzyć, że przegrał.
Zrobiło się przeraźliwie zimno. Chłopiec z psem poszli do katedry. Kościół był otwarty i tonął w blasku świec. Nello patrzył na rzeźby, obrazy i nagle zobaczył, że arcydzieło mistrza Rubensa „Podniesienie krzyża”, które tak bardzo pragnął zobaczyć, właśnie dziś jest odkryte. Uklęknął przed ołtarzem, a pies położył się obok niego.
Następnego ranka w Boże Narodzenie znalazł ich kościelny. Nello i Patrasche przytuleni do siebie zamarzli z zimna. Żyli razem i umarli razem. Pochowano ich w bezimiennym grobie. Dzień później przewodniczący konkursu malarskiego anulował wcześniejsze wyniki. Ogłosił, że zwyciężył wyjątkowo utalentowany malarz, którego jednak nikt nie może odnaleźć. Niestety dla Nello i Patrasche było już za późno.
Aloise nigdy nie dowiedziała się, co się z nimi stało, ale nie mogąc żyć bez Nello, poszła do klasztoru. Od tego czasu, w każdą Wigilię, gdy mocno prószy śnieg, przed antwerpską katedrą widać wyraźnie ślady stóp chłopca i łap psa…
Niezwykła historia niezwykłej przyjaźni
Historia przyjaźni Nello i Patrasche zafascynowała Marię Louise de la Ramee (pseudonim Quida). W 1871 r. pisarka spędziła kilka dni w Antwerpii, a rok później w Wielkiej Brytanii została opublikowana w języku angielskim jej książka „Dog of Flanders”. Po pewnym czasie ukazała się także na rynku amerykańskim.
W 1908 r. Quida zmarła, a New York Times opublikował długi nekrolog o jej życiu i twórczości. Pisarka została przedstawiona nie tylko jako doskonała autorka tekstów, ale także jako obrończyni praw zwierząt, przede wszystkim psów.
Japoński dyplomata Masurjiro Honda, piastujący w tym czasie stanowisko ambasadora w Nowym Jorku, też był miłośnikiem zwierząt. Po przeczytaniu opowieści o Nello i Patrasche tak zafascynował się tą historią, że wysłał egzemplarz książki w języku angielskim przyjaciołom w Japonii. W swoim liście napisał „Ta historia jest arcydziełem i Japończycy ją pokochają”.
W tym samym roku książkę przetłumaczono na język japoński, a historia o chłopcu z Flandrii i jego psie stała się jedną z najbardziej popularnych książek japońskich (również koreańskich i filipińskich) dzieci. Nello i Patrasche stali się bohaterami filmów anime, seriali i sztuk telewizyjnych. Ich historię znają tam wszyscy. I tak jest do dzisiaj.
W 1975 r. Studio Nippon Animation, na podstawie scenariusza opowieści „Dog of Flanders”, wyprodukowało serial animowany. W każdą niedzielę wieczorem miliony japońskich dzieci zasiadało przed telewizorami i z wypiekami na twarzy śledziło losy Nello i Patrasche. Kiedy historia zmierzała ku końcowi, szefowie stacji telewizyjnej zaczęli otrzymywać tysiące listów i telefonów od dzieci z prośbą: „Nie pozwólcie Nello zginąć”.
Po długiej dyskusji, w trakcie nadzwyczajnego posiedzenia zarządu telewizji, ku rozpaczy dzieci, zdecydowano jednak, że zakończenie musi być zgodne z oryginałem. Serial cieszył się tak wielkim powodzeniem, że telewizja musiała go powtarzać przez wiele lat.
W Belgii książka „Dog of Flanders” była zupełnie nieznana. Przez lata nikt nie miał pojęcia, że opowieść o chłopcu i psie miała tak wielki wpływ na pokolenia japońskich dzieci. Bohaterowie tej historii stali się dla Japończyków symbolem miłości, lojalności i wiecznej przyjaźni.
W roku 1982 do biura turystycznego na Centraal Station wszedł japoński chłopiec i zadał pytanie, które całkowicie zmieniło życie pracującego tam Belga Jana Corteela. „A Dog of Flanders, wiesz?” – zapytał chłopiec. Jan urodził się i wychował w Antwerpii, ale nigdy nie słyszał o psie z Flandrii. Pomyślał, że może Japończyk ma na myśli flandryjskiego lwa – symbol regionu Flandrii. Ale młody człowiek uparcie twierdził, że nie chodzi mu o żadnego lwa, tylko o psa. Jan niestety nie mógł mu pomóc.
Rozmawiając później z kolegami dowiedział się, że już od długiego czasu japońscy turyści przyjeżdżający do Antwerpii „poszukują psa”. W miejskiej bibliotece znalazł egzemplarz książki „Dog of Flanders” w języku angielskim, bo do tej pory nikt nie przetłumaczył opowieści na język niderlandzki ani na francuski.
Zdumiony Corteel czytał książkę na okrągło, zadziwiony, że opowiada ona o jego Antwerpii, Rubensie i katedrze. Zdecydował, że dowie się wszystkiego o tej historii. Otrzymał z Japonii książki, filmy i czasopisma, a jego biuro wkrótce wypełniło się materiałami. Zaczął nawet uczyć się japońskiego.
Dzięki staraniom Corteela posążek Nello i Patrasche stanął przed Centrum Informacji w Hoboken, a japońscy turyści mogli nareszcie wybrać się do miejsca, gdzie zostali pochowani bohaterowie „Dog of Flanders”. Przemierzali 20-minutową trasę tramwajem z centrum miasta do Hoboken tylko po to, aby zobaczyć miejsce, w którym rozegrała się akcja ich ukochanej książki. Samochodowy koncern Toyota ufundował nawet płytę pamiątkową przed antwerpską katedrą.
Historia Jana Corteela związała się z losem Nello i Patrasche. Zgłębianie tematu zajęło mu 24 lata, ale można powiedzieć, że wie o tej historii wszystko. Piętnaście razy był w Japonii i nawet poślubił Japonkę. Turystom z Kraju Kwitnącej Wiśni może po japońsku odpowiadać na najbardziej szczegółowe pytania dotyczące „Dog of Flanders”.
W grudniu 2016 roku przed katedrą na Handschoenmarkt, został uroczyście odsłonięty nowy pomnik Nello i Patrasche. Ufundowała go firma Toyota, wykonało Studio Tist, a zaprojektował – Batist Vermeulen.
W Hollywood historia Nello i jego psa została sfilmowana aż 6 razy i wszystkie amerykańskie adaptacje filmowe (od 1914 roku) wbrew oryginałowi miały szczęśliwe zakończenie. W Japonii serial animowany o Nello i Patrasche obejrzało ponad 50 milionów widzów. W Belgii po raz pierwszy wyświetlono remake filmu (wersja japońska) dopiero w Wigilię 2000 roku.
Na świecie sprzedano ponad 100 milionów egzemplarzy książki „Dog of Flanders”. Na język niderlandzki została przetłumaczona w 1985 roku („Een Hond van Vlaanderen”), a Jan Corteel napisał w przedmowie: „Historia o psie z Flandrii powróciła do Antwerpii. To była podróż po całym świecie, a Japończycy po latach przywieźli ją nam z powrotem”.
Anna Janicka